- Kończą się ustalenia, które są wynikiem negocjacji i trzeba je realizować - powiedział w "Faktach z Zagranicy" TVN24 BiS były premier Leszek Miller, komentując wszczęcie procedury KE wobec państw, które nie chcą wypełnić swoich zobowiązań wobec uchodźców. Były premier zaznaczył jednak, że realizując zobowiązania poprzedniego rządu PO-PSL rząd PiS powinien "odnieść się do obecnego stanu rzeczy". - Kościół zdeklarował się w tej sprawie. Jeżeli mówimy o liczbach, wystarczy 50 osób, żeby Polska nie była poddana żadnej presji - dodał były premier, przypominając, że tak było w przypadku Austrii, która dzięki takiemu działaniu "spadła z czarnej listy". Miller brak dialogu polskiego rządu KE ocenia jako wybór "najgorszy z możliwych", bo "zamyka się drzwi, które zawsze powinny być otwarte". - Będą konsekwencje polityczne - ocenił były premier i dodał, że "to się może ujawnić, gdy będzie realizowana następna perspektywa finansowa". - KE ma tępy miecz i wszyscy o tym wiedzą, ale ma też jakieś lancety, które może użyć - ocenił i dodał, że "byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby Polska wystąpiła z jakąś ofertą, nawet z obostrzeniami". Miller odniósł się także do zaplanowanej na 6 lipca wizyty Donalda Trumpa w Polsce. - Nic takiego istotnego nie powie. To nie wizyta przygotowana pod kątem głębokiej treści. To jest wizyta natury wizerunkowej - uważa były premier.