W Stanach Zjednoczonych rodziny żołnierzy, którzy zginęli na wojnie to świętość. Prezydenci dzwonią do nich, piszą listy i składają wizyty. Tym razem też jest list, był telefon, ale jest też zgrzyt. Donald Trump najpierw stwierdził, że inni prezydenci przed nim wcale nie dzwonili do rodzin poległych, a kiedy już zadzwonił do żony jednego żołnierzy, który zginął w Afryce, miał powiedzieć, że jej mąż "sam wiedział, na co się pisze".