W czwartek w serwisie Telegram pojawiły się zrzuty ekranu, które mają przedstawiać podgląd skrzynki mailowej ministra Michała Dworczyka oraz informacje o odebranych i wysłanych wiadomościach wraz z ich tytułami, odbiorcami i nadawcami. Nowe materiały - o ile są prawdziwe - mogą pochodzić nie z prywatnej, a z sejmowej skrzynki Dworczyka, i to w dodatku z czerwca, kiedy już było wiadomo o ataku hakerskim. Tymczasem od początku afery mailowej minął miesiąc, a minister Dworczyk uparcie milczy, gdy padają pytania o korzystanie z prywatnej skrzynki do służbowej korespondencji. Podczas ostatniej konferencji ministra dziennikarze, którzy chcieli zadać niepożądane pytanie, byli usuwani z internetowego łącza.