26 lat pracowała w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. Zwolnił ją dyrektor, gdy w marcu 2020 roku pokazała, że pracownikom brakuje środków ochrony osobistej. Położna Renata Piżanowska wygrała sprawę w sądzie przeciwko pracodawcy, ale jeszcze rozważa pozew przeciwko samemu dyrektorowi.
- Należy walczyć o swoje, należy mówić to, co nas boli, nie należy się bać - apeluje Renata Piżanowska. Pani Renata właśnie dostała odszkodowanie za zwolnienie z pracy. Zwolnienie, które było bezzasadne.
Renata Piżanowska, położna z Nowego Targu, w pierwszych dniach pandemii pokazała na prywatnym profilu na Facebooku zdjęcie własnoręcznie wykonanej maseczki. Napisała, że nie ma środków ochrony dla siebie i pacjentek, i zaapelowała do prezydenta Dudy.
- Dopiero wchodzimy w tę walkę, a już nie mamy podstawowego sprzętu. Ja oczekuję, że ta góra, władza, osoby rządzące, zapewnią nam go. Bo to nie ja powinnam to sobie robić, nie ja powinnam myśleć o tym, bo ja powinnam się skupić na czymś zupełnie innym - alarmowała w marcu 2020 roku.
Początek pandemii trzy lata temu był dla pielęgniarek bardzo trudny. - Zostałyśmy zostawione praktycznie rzecz biorąc same sobie, musiałyśmy same próbować znajdować własnymi kanałami możliwości zdobycia środków ochrony indywidualnej - opowiada Agata Kaczmarczyk, przewodnicząca regionu małopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Jednak dyrektor szpitala uznał słowa położnej za nieprawdziwe i po dwudziestu sześciu latach jej pracy zwolnił ją dyscyplinarnie. - W tak kluczowym momencie, kiedy wszyscy próbujemy się mobilizować i przygotowywać się na najgorsze, publikuje treści, które mają jednoznacznie defetystyczny charakter - stwierdził Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu.
Dyrektor jest jednocześnie radnym sejmiku wojewódzkiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. - Ze względu mam wrażenie na naciski polityczne starano się to przykryć i za wszelką cenę zaprzeczyć temu - uważa Gilbert Kolbe z Warszawskiej Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Walka o sprawiedliwość
Teraz sąd przyznał położnej odszkodowanie. Szpital ma wypłacić jej dokładnie tyle, ile żądała. - Nie chodzi o kwestię finansową przyznanego odszkodowania, ale sam fakt tego, że po prostu to zwolnienie było niezasadne i odbyło się niezgodnie z prawem - tłumaczy pani Renata.
Pani Renata nie była jedyną, która za mówienie o pandemicznych nieprawidłowościach w ochronie zdrowia poniosła konsekwencje. - Im głośniej pielęgniarki upominają się o swoje prawa, tym bardziej są szykanowane. Było tak, że dyrektorzy nas zwalniają, ale nadchodzi moment, kiedy to my, pielęgniarki, będziemy skarżyć dyrektorów - mówi Agata Kaczmarczyk.
Pani Renata dziś pracuje już gdzie indziej. Rozważa cywilny proces z dyrektorem szpitala. - Powinien za swoje błędy ponieść odpowiedzialność i tak naprawdę zapłacić ze swojej własnej kieszeni, a nie z pieniędzy podatników - uważa. - Jeżeli niezawisły sąd taką decyzję podejmie, to się, oczywiście, do niej zastosuję - zapewnia dyrektor.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24