Nie tylko Platforma Obywatelska przekonuje, że konieczna jest Obywatelska Kontrola Wyborów. Cała opozycja jest w tym przypadku zjednoczona, bo cała Zjednoczona Prawica prze do zmian w Kodeksie wyborczym. Na czele inicjatywy Sławomir Nitras, który już doczekał się od władzy dość szczególnej "laurki".
Sławomir Nitras, poseł Koalicji Obywatelskiej, zajmował się już kampanią prezydencką Rafała Trzaskowskiego. Teraz będzie pracować z ramienia Platformy przy Obywatelskiej Kontroli Wyborów - inicjatywie, która ma nadzorować przebieg głosowania i zbierać dane z całego kraju. - Zrobimy wszystko, żeby wolne wybory obronić, ale potrzeba nas (...) kilkadziesiąt tysięcy - podkreśla Nitras.
- Jego rozpiera energia - komentuje wybór Nitrasa Ewa Kopacz, europosłanka Platformy Obywatelskiej. - Jest wyjątkowo silnym i zdeterminowanym człowiekiem - dodaje Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej.
Inicjatywa Obywatelskiej Kontroli Wyborów powstała kilka miesięcy temu, ale teraz staje się odpowiedzią na zmiany w Kodeksie wyborczym - zmiany wprowadzane przez PiS i na korzyść PiS-u - mówi opozycja.
Partia rządząca zareagowała błyskawicznie i w specjalnym klipie działania Nitrasa - które Platforma nazywa determinacją i energią - PiS opatruje podpisem "bojówkarze Tuska".
Opozycja zjednoczona
Wokół projektu Obywatelskiej Kontroli Wyborów Komitetu Obrony Demokracji cala opozycja zawarła porozumienie. Inicjatorzy informują, że potrzebnych jest sześćdziesiąt tysięcy ludzi. Zapowiadają jednocześnie kampanię informacyjną i szkolenia. Zapewniają też, że są w kontakcie z ludźmi, którzy już pracowali przy ostatniej kampanii Rafała Trzaskowskiego.
- Zapraszamy ich do przejścia naszej bazy, a jednocześnie konstruujemy już swoją. System testujemy na wyborach uzupełniających, jak w Rudzie Śląskiej, gdzie w drugiej turze byliśmy szybsi z wynikiem niż Państwowa Komisja Wyborcza - mówi Jakub Karyś, przewodniczący Komitetu Obrony Demokracji.
- My jako partia, która posiada największe struktury w terenie, będziemy dostarczycielami ludzi do komisji wyborczych - zapewnia Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Oni (Zjednoczona Prawica - przyp. red.) nie oddadzą tej władzy tak łatwo, a skoro nie oddadzą władzy, to zrobią najgorsze świństwo - uważa Ewa Kopacz.
- Wybory trzeba chronić. Będziemy delegować swoich członków obwodowych komisji wyborczych, mężów zaufania - zapowiada Tomasz Trela, poseł Lewicy.
Kontrinicjatywa rządzących
Prawo i Sprawiedliwość też zapowiada utworzenie Korpusu Ochrony Wyborów, czyli odpowiednika inicjatywy opozycji. Obserwatorzy i mężowie zaufania, mobilizowani już teraz, będą mogli - w myśl forsowanych przez PiS przepisów - nagrywać działania komisji wyborczych, w których mają obowiązywać zupełnie nowe zasady liczenia głosów. Nowelizacja przewiduje też kilka tysięcy nowych lokali wyborczych na terenach wiejskich.
- Te zmiany zakładają, że obywatel będzie miał bliżej do lokalu wyborczego - zaznacza Piotr Mueller, rzecznik rządu.
Część socjologów twierdzi jednak, że zmiany są po prostu źle przygotowane. - One raczej wprowadzą chaos. Niektórzy ludzie będą mieli dalej do komisji wyborczych, będą musieli głosować w nowych komisjach wyborczych - uważa prof. Andrzej Rychard, socjolog z Polskiej Akademii Nauk. - To jest po prostu bandyterka polityczna - komentuje Szymon Hołownia, lider Polska 2050.
Opozycja powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Podkreśla, że zmiany są wprowadzane zbyt późno i powinni obowiązywać dopiero w kolejnych wyborach.
Nowelizacją Kodeksu wyborczego zajmuje się teraz Senat. Możliwe więc jest weto lub poprawki, które potem PiS w Sejmie będzie chciało odrzucić. Później Kodeks trafi do podpisu prezydenta.
- Tu z dużym optymizmem trzeba podejść do zmian profrekwencyjnych - komentuje Małgorzata Paprocka, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24