Podwodni szabrownicy-złomiarze okradają wraki. Zostali przyłapani, jak nurkowali z piłami do metalu, cięli i wyciągali z dna morza fragmenty wraków. - Będzie postępowanie administracyjne, które może zakończyć się karą pieniężną, taką dotkliwą, bo, jak wspomniałem, może być to nawet około 120 tysięcy złotych - przekazuje Janusz Gęstwicki, pracownik Urzędu Morskiego w Gdyni.
Rozwiązanie podwodnej zagadki nowiutkich pasów przymocowanych do zabytkowych elementów wraku szokuje.
- To są szabrownicy. To, co się dzieje, to jest po prostu złodziejstwo i dziadostwo - opowiada Paweł Słoniewski, instruktor nurkowania.
- Jest coś takiego jak charakter kłusownika. Czasami ktoś wcale nie jest głodny, ale kłusuje, bo to jest w naturze - wyjaśnia Michał Wiśniowski, instruktor nurkowania.
Tym razem złodziei przyłapano pod wodą na gorącym uczynku. Płetwonurkowie z Ustki podczas badania roślinności przy zatopionych dwóch parowcach niedaleko miejscowości Rowy sfilmowali rury, zawory i fragmenty kotłów z metali kolorowych tuż przed ich transportem na powierzchnię.
- To przedstawia wartość historyczną i dla nurka taką sentymentalną, że można takie rzeczy oglądać jeszcze pod wodą, a przygotowane to było do wydobycia i do sprzedaży na punkcie skupu złomu - wyjaśnia Michał Wiśniowski.
"Z wraków nie należy niczego zabierać"
Administracja morska jest zszokowana informacją o podwodnych złomiarzach. - To tak jak wycinanie w muzeum ram z obrazu, żeby je sprzedać na wagę - przekonuje Janusz Gęstwicki, pracownik Urzędu Morskiego w Gdyni.
Do tej pory łupem podwodnych złodziei padało przede wszystkim zabytkowe wyposażenie statków. Mostek transportowca Steuben został ogołocony z koła sterowego, kompasu i telegrafów maszynowych. Złodziei nie odstraszyły nawet szczątki kilku tysięcy pasażerów statku.
- Z wraków nie należy niczego zabierać, z wraków mogił w szczególności - podkreśla profesor Dorota Pyć, kierownik Katedry Prawa Morskiego Uniwersytetu Gdańskiego.
Muzealnicy znajdują potem zabytki z wraków na międzynarodowych aukcjach, ale ich nie kupują, by nie napędzać popytu na kradzione przedmioty z dna morza.
- Takie rzeczy powinniśmy mieć możliwość oglądać pod wodą, natomiast teraz jest taki rozwój technologii, że są wirtualne skanseny, że jest możliwość oglądania tego przez szersze grono, również w internecie lub w telewizji - przekonuje Anna Rembisz-Lubiejewska, archeolog podwodny z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Dotkliwa kara
Grupa przyłapana na wraku parowca w Rowach nie umiała wyjaśnić, po co nurkowała z piłami do metalu.
- Widzę nurków z brzeszczotami. Wygląda to źle. Tłumaczenie się instruktora, że on jest tu tylko z kursantami wykonać nurkowanie szkoleniowe. To ja nie wiem, jaka to jest specjalizacja - mówi Michał Wiśniowski.
Za niszczenie i okradanie podwodnego zabytku sprawcom grozi nawet 8 lat więzienia.
- Będzie postępowanie administracyjne, które może zakończyć się karą pieniężną, taką dotkliwą, bo, jak wspomniałem, może być to nawet około 120 tysięcy złotych - przekazuje Janusz Gęstwicki. Do tego aresztowanie statku-bazy na czas śledztwa. Stracą złodzieje, ale wrak też znika w oczach.
- Jeszcze trochę, to się stanie historią, bo tam nie zostanie nic. Tylko piach na dnie i tyle - przekonuje Paweł Słoniewski.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24