Nie popiera urzędującego prezydenta jako kandydata i dał temu wyraz zdjęciem i hasłem na samochodzie. Krytycznym, ale nie wulgarnym czy obraźliwym. Sebastian Pawłowski został skuty w kajdanki, zatrzymany, musiał się rozebrać. Ma zarzuty i zagrożenie więzieniem.
Nie złamał prawa drogowego, jechał wolno i bezpiecznie. Jednak akcja trwała kilka godzin i skończyła się kajdankami i zatrzymaniem.
- Ewidentnie akcja czysto polityczna. Prawie przez godzinę czasu szukanie powodów zatrzymania, gdzie samochód cały jest ubezpieczony, (ma) wszystkie przeglądy - uważa Sebastian Pawłowski, mieszkaniec Gdańska.
Powodem były naklejki na samochodzie i zdjęcie prezydenta Andrzeja Dudy w czapce Stańczyka.
- Mnie i kolegę wyprosili, kulturalnie to powiem, wyprosili z samochodu. Zostaliśmy skuci i stwierdzono, że jest podejrzenie artykułu 135, czyli obrazy głowy państwa - relacjonuje Sebastian Pawłowski.
Na ten sam artykuł powołuje się policja i przekonuje, że interweniowali po zgłoszeniu jednego z mieszkańców.
- Jest to śledztwo, z tego też względu wszystkie materiały zgromadzone przez policjantów w tej sprawie zostaną przesłane do prokuratury - tłumaczy st. asp. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Panu Sebastianowi grożą trzy lata więzienia.
- Zarzut wydaje mi się całkowicie nie trafiony. Po pierwsze, ten pan mówi, co on zamierza zrobić i co on by wolał. Jako obywatel tego kraju ma do tego prawo. Ta wypowiedź odnosi się też do preferencji na tle wyboru kandydata, a nie urzędującego prezydenta - zaznacza profesor Maciej Gutowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu.
Nie jedyna taka sytuacja
To nie pierwsza taka sytuacja, gdy ci, co krytykują władzę, są zatrzymywani, karani i ciągani po sądach. Jakiś czas temu policjantom nie spodobały się napisy na rowerze pani Beaty: "PiSiory mordują utwory" - głosił napis na rowerze, z którym pani Beata przyszła przed siedzibę radiowej "Trójki". - Powiedziałam, że to taka dekoracja roweru. (Policjant - przyp. red.) powiedział, że powinnam udekorować może rower kwiatami - opowiadała 25 maja pani Beata.
Pani Ewa chodziła w pobliżu Sądu Najwyższego z konstytucją w ręku. Najpierw dostała mandat, a potem sanepid ukarał ją grzywną w wysokości 10 000 złotych.
Pan Sebastian w poniedziałek może odebrać samochód. Może dalej jeździć - i to z naklejkami.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24