Rośnie liczba Ukraińców, po których wszelki słuch zaginął. Ich bliscy robią, co mogą, by trafić na jakikolwiek ślad. Niepewność boli tak samo jak strata.
Tatiana i jej 29-letni syn są mieszkańcami okupowanego przez Rosjan Cherosnia. Ilie zaginął trzy dni temu w drodze do pracy. Po poszukiwaniach, setkach telefonów i ogłoszeniach w internecie Tatiana dostała informację, że jej syna zabrali i przetrzymują Rosjanie. - Rozumiem, że teraz go torturują. Rozumiem, że jak wróci, nie będzie zdrowy psychicznie. Ale ja tylko chcę, żeby wrócił żywy do domu - wyjaśnia Tatiana, mama Ilii.
Tatiana opowiada, że gdy we wtorek poszła na komendę, by od rosyjskiego urzędnika zdobyć jakiekolwiek informacje o tym, co dzieje się z jej synem, była tam jedną z siedmiu osób poszukujących tego dnia swoich bliskich. - Błagałam tego kata, żeby oddał mi moje dziecko - mówi Tatiana. - Siedział naprzeciwko mnie i mówił "musisz poczekać, bo my zostaniemy tu na zawsze. Jesteśmy dobrymi facetami" - dodaje.
W internecie takich historii są tysiące. Zamieszczają je rodzice, dzieci, bliscy i przyjaciele.
Ogromna skala
Skala tych poszukiwań poraża. To na przykład ludzie, którzy zaginęli w czasie bombardowań, których z domów czy z ulic zabrali Rosjanie, albo którzy kontakt z bliskimi stracili w czasie ewakuacji.
- Zaginęła moja najlepsza przyjaciółka z Mariupola. Ostatni kontakt miałyśmy 28 lutego. Szukaliśmy jej wszędzie wśród znajomych, na różnych grupach na Facebooku, na Telegramie, wszędzie. W końcu wczoraj Natalia sama się do nas odezwała. Napisała, że żyje, że żyje też jej mama - opowiada jedna z kobiet. - Ona wciąż jest w Mariupolu. Jej domu już nie ma, ale ukrywa się w piwnicy u sąsiadów - dodaje.
W poszukiwania Ukraińców zaangażowała się ukraińska telewizja. W mediach każdego dnia publikowane są historie konkretnych rodzin i ich bliskich. Na szczęście poszukiwania przynoszą też dobre efekty. Dziadek Kiry - po tym, jak w Mariupolu kobieta straciła resztę rodziny, a ją samą ranną wywieźli Rosjanie - spotkał się ze swoją wnuczką.
- Od początku wojny liczba zaginionych dzieci niewyobrażalnie wzrosła. W najlepszym przypadku z częścią urwał się kontakt. Część - i to byłaby bardzo zła wiadomość - wywieźli Rosjanie, a część po prostu ucierpiała w wyniku wojny - wyjaśnia Marina Lypowetska z ukraińskiej organizacji "Magnolia".
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24