Minister sprawiedliwości Adam Bodnar odtajnił dokumenty w sprawie zakupu przez rząd PiS systemu szpiegowskiego Pegasus. Zakup został sfinansowany ze środków Funduszu Sprawiedliwości, oficjalnie przeznaczonego dla ofiar przestępstw, a umowę podpisał Michał Woś, ówczesny wiceminister sprawiedliwości. PiS w odpowiedzi na to odtajnienie grozi ministrowi prokuraturą i składa doniesienie.
Decyzją ministra sprawiedliwości Adama Bodnara nie tylko sejmowa komisja śledcza, ale każdy może teraz zobaczyć dokumenty dotyczące procesu zakupu systemu Pegasus.
"Uważam, że opinia publiczna powinna poznać możliwie najwięcej szczegółów dotyczących zakupu systemu Pegasus przez naszych poprzedników. Dlatego zdecydowałem się, by zaprezentować odtajnione dokumenty w tej sprawie. Dziękuję Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu za zgodę na odtajnienie dokumentów" - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie resortu sprawiedliwości.
Adam Bodnar postanowił odtajnić dziewięć pism, które krążyły między CBA, Ministerstwem Sprawiedliwości i Funduszem Sprawiedliwości. Pierwsze to podpisany przez Ernesta Bejdę, ówczesnego szefa CBA, wniosek do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o przekazanie 25 milionów złotych na system, którego nazwa w całej dokumentacji nie pada. "Środki te będą przeznaczone na zakup nowoczesnego, zaawansowanego systemu kontroli operacyjnej, umożliwiającego realizację zadań w zakresie obecnie technicznie niedostępnym dla instytucji" - czytamy.
"On dawał dyspozycję swojemu zastępcy, a zastępca realizował"
Całkowity koszt wykorzystania Pegasusa tylko przez jeden rok szacowano już na 40 milionów złotych. Mimo to umowa między ówczesnym dysponentem Funduszu Sprawiedliwości Michałem Wosiem a ówczesnym szefem CBA Ernestem Bejdą liczyła niewiele ponad półtorej strony.
- To naruszenie ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Takie finansowanie nie może odbywać się z tych środków - wskazuje Magdalena Sroka, posłanka Trzeciej Drogi, przewodnicząca komisji śledczej ds. Pegasusa.
W artykule 4 ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym wprost jest napisane, że działalność CBA jest finansowana z budżetu państwa. To przepis, który ma między innymi zapobiegać nadużyciom.
- Fundusz dotyczy pomocy ofiarom i zapobiegania przestępstwom. Było jasno zapisane, że również na tego typu wydatki środki mogą być przeznaczane. To są wszystko środki budżetu państwa - komentuje Radosław Fogiel, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Za bezprawne przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości usłyszał już zarzuty były wiceminister Michał Woś.
- Cała opinia publiczna może dzisiaj zobaczyć, że to Zbigniew Ziobro o wszystkim wiedział. To on podejmował decyzje, do niego wpływał wniosek, on dawał dyspozycje swojemu zastępcy, a zastępca realizował - zwraca uwagę Tomasz Trela, poseł Lewicy i członek komisji śledczej ds. Pegasusa.
Na opublikowanych dokumentach widnieją podpisy również Zbigniewa Ziobry, choć polityk rok temu deklarował, że "decyzje co do konkretnych spraw, które zapadały w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, poza jedną, podejmowali jego podwładni".
Jednocześnie Ziobro zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, choć już pięciokrotnie nie stawił się przed sejmową komisją badającą sprawę Pegasusa. Najpierw powoływał się na swój stan zdrowia, a kiedy ten już nie przeszkadzał - pretekstem stał się wyrok Trybunału Konstytucyjnego, obsadzonego przez jego byłe partyjne koleżanki i byłych kolegów, z jego byłym podwładnym Bogdanem Święczkowskim na czele.
Inwigilacja Krzysztofa Brejzy
To właśnie Święczkowski podpisał się pod wnioskiem o inwigilację Krzysztofa Brejzy. - Pegasus jest cyberbronią do walki z Hamasem stworzoną w Izraelu, a ja kierowałem kampanią Koalicji Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych w 2019 roku - wskazuje europoseł Koalicji Obywatelskiej.
Pretekstem było śledztwo dotyczące podejrzenia przestępstwa w inowrocławskim urzędzie miasta, które zgłosił prezydent miasta, ojciec ówczesnego senatora. Krzysztof Brejza ze sprawą nie miał nic wspólnego, nigdy nie został nawet przesłuchany i żadnych zarzutów nie usłyszał.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Pegasusem w liderki Strajku Kobiet
- Postępowanie idzie w dwóch kierunkach, to znaczy w tym kierunku indywidualnym, jeżeli chodzi o ocenę dotyczącą podejmowania decyzji w stosunku do konkretnych osób i wtedy to będzie bardziej odpowiedzialność poszczególnych funkcjonariuszy. No i druga rzecz to jest, na ile w ogóle to oprogramowanie mogło być używane na terytorium Rzeczypospolitej - mówił 3 kwietnia minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Tak na jawnej części posiedzenia komisji śledczej ds. Pegasusa o swojej roli w postępowaniu, w którym inwigilowany był Krzysztof Brejza, mówił w piątek prokurator Michał Kierski, który formalnie je prowadził: "decyzyjność tutaj była w bardzo dużym stopniu ograniczona".
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP