- Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze - mówią lekarze pytani o to, dlaczego program dla chorych na chorobę Parkinsona nie działa tak, jak powinien. Bez finansowania z NFZ są bezradni, a wielu chorym mogliby pomóc od razu. Ta pomoc jest potrzebna w najprostszych sytuacjach życiowych.
Na twarzy chorej na chorobę Parkinsona pani Agnieszki Soldenhoff-Pawłowskiej widać skutki ostatniego upadku. Ponieważ nie korzysta z nowoczesnego programu lekowego, jest słaba. Kilka dni temu, pomimo korzystania z chodzika, przewróciła się. - Nagle poczułam, że lecę, i upadłam na twarz, i mam tego siniaka. Tak dzieje się dość często, bo tracimy równowagę nagle - mówi kobieta.
W podobnie dramatycznej sytuacji jest pan Kazimierz Dębowski, także chory na parkinsona. Właśnie wrócił ze szpitala, gdzie miał operację na kręgosłup - złamał go, bo się przewrócił.
- Byłem w łazience, kąpałem się i poślizgnąłem. Piętami zawadziłem o próg i rąbnąłem jak kamień na ziemię - opowiada pan Kazimierz.
Mężczyzna z pomocą żony od zeszłego roku desperacko walczy o przyznanie mu w ramach programu lekowego specjalnej pompy, która podskórnie dozowałaby mu leki zamiast tabletek. Lekarze ze Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku chętnie by mu ją przyznali, ale nie mają na to pieniędzy.
- Nie są w stanie określić, kiedy będzie można tę pompę zastosować, ponieważ nie mają finansowania z NFZ. A bez pompy mąż samodzielnie absolutnie nie nadaje się do funkcjonowania - mówi pani Czesława Dębowska, żona pana Kazimierza.
Rząd twierdzi, że program działa bez problemów
Szpital św. Wojciecha to jedyny ośrodek w północno-wschodniej Polsce, który leczy w ten sposób chorych z chorobą Parkinsona. - Nie włączyliśmy żadnego nowego pacjenta, chociaż mamy kilkudziesięciu oczekujących do kwalifikacji, a 12 już zakwalifikowanych chorych. Od pół roku część z nich czeka na wezwanie od nas do szpitala po to, żebyśmy włączyli ich do tego nowoczesnego leczenia - przekazuje prof. Jarosław Sławek, kierownik Oddziału Neurologicznego i Udarowego Szpitala św. Wojciecha Copernicus w Gdańsku.
Najgorzej jest w Gdańsku, ale problem jest ogólnopolski. Pomimo to Ministerstwo Zdrowia uważa, że wszystko jest w porządku. Z pisma, które dostaliśmy, wynika, że w całym kraju tak zwany Program B.90 według Ministerstwa Zdrowia jest realizowany bez problemu, co nie jest prawdą. Potwierdza to prof. Andrzej Friedman, neurolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Wchodzimy w głęboką politykę, a głównie chodzi o pieniądze. Tak jak już powiedziałem to dziś i wielokrotnie: jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze - komentuje prof. Friedman.
Po prostu NFZ płaci mniej za prowadzenie programu dla osób z chorobą Parkinsona. Nie tylko w Gdańsku. - Zostaliśmy na lodzie i teraz co mamy zrobić? Czekamy, a informacji pozytywnych z Ministerstwa Zdrowia nie ma - mówi pan Andrzej Kropidłowski.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN