Ponad 140 najpiękniejszych koni i ponad milion złotych nagród. Do tego aukcja i 20 okazji do tego, żeby polską hodowlę pokazać od jak najlepszej strony. Pride of Poland podczas epidemii też będzie inna niż zwykle. Choć akurat dobrze, żeby była po prostu naszą dumą.
Ponad 140 koni w walce nie tylko o symboliczne puchary, ale też o nagrody pieniężne. W puli po raz pierwszy jest ponad milion złotych. To jednak nie najważniejsze dla hodowców. Gdyby czempionat się nie odbył, to byłaby to dla "narodowej dumy" katastrofa.
- To tak, jakby się nie odbyła cała liga, piłkarska na przykład, z całego sezonu. Nie ma mistrza Polski, nie ma wicemistrza, nie ma Ligi Mistrzów, no nie ma nic. Ten czempionat narodowy to trochę taka Ekstraklasa nasza - wyjaśnia Tomasz Chalimoniuk, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.
W szyki tej końskiej Ekstraklasie weszła jak wszędzie i wszystkim pandemia. Na widowni tylko 100 zamiast 1200 osób. W lożach zamiast kilkuset kupców tylko kilkudziesięciu ich przedstawicieli.
- Wiele krajów jest zamkniętych albo ich obywatele mają utrudniony wjazd do Polski. Myślę tutaj o Emiratach, Arabii Saudyjskiej czy o Stanach w końcu. A stamtąd są dobrzy kupcy - tłumaczy Marek Gawlik, pełniący obowiązki prezesa Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.
Każda sekunda aukcji transmitowana będzie w internecie i będzie można licytować przez telefon. Ostatnie przygotowania do aukcji Pride of Poland idą z kopyta.
- Prawie codziennie trzeba wykąpać takiego konia. Takie przygotowania trwają tak około pół roku - opowiada Katarzyna Stepczuk, główny specjalista do spraw hodowli koni ze stadniny w Janowie Podlaskim.
Nowa nadzieja?
Fryzura i makijaż z olejków ostatecznie podczas aukcji zdecydują o cenie. Największą gwiazdą wśród gwiazd będzie w tym roku 9-letnia Perfinka, która została zatrzymana przez pandemię w USA po zdobyciu trzech koron tego kraju. Wystawionych zostanie tylko około 20 koni.
- Konie potrzebują stabilizacji i potrzebują przede wszystkim nie zagrożenia wiszącego nad karkiem, tylko stabilnej wizji na długoletnią przyszłość - tłumaczy profesor Krystyna Chmiel, hodowca koni arabskich i była konsultant hodowlana stadniny w Janowi Podlaskim.
Po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, "dobra zmiana" wbrew powszechnemu oburzeniu ścinała głowy prezesów. Nie tylko stadniny w Janowie. Szokiem było dla środowiska odwołanie prezesa Marka Treli, za którego rządów janowska stadnina osiągała najwyższe zyski.
Aukcja dwa lata temu zakończyła się skandalem, gdy po konie nie zgłosiło się dwóch kupców, a zysk spadł dramatycznie. W 2019 roku powiało nadzieją, ale gdy w maju 2020 r. posłanki PO pokazały zdjęcia warunków, w jakich w trakcie pandemii przetrzymywane są w Janowie nie tylko konie, to znów nad stadniną zawisły czarne chmury, które ma rozwiać nowy prezes.
- To, że jest nowy prezes, na dzisiaj wydaje mi się, że robi porządek w stadninie i na razie wróży dobrze - uważa Alina Sobieszak z "Araby Magazine".
Czempionat i aukcje w Janowie są pierwszymi na taką skalę zorganizowanymi w czasie pandemii. Pokażą, jaka jest kondycja branży na świecie.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24