Prawo w Polsce zmieniane jest pod jednego obywatela. Lex Kaczyński - nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego - to kolejny przykład prywatyzacji prawa, jak tłumaczą politycy opozycji. Wszystko po to, żeby Jarosław Kaczyński nie poniósł wysokich konsekwencji finansowych nieopublikowania przeprosin dla Radosława Sikorskiego.
W myśl uchwalonej przez Sejm ustawy nieopublikowane przeprosimy za kłamstwo czy zniesławienie wylądują w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, pomiędzy sprawozdaniami finansowymi czy rejestrami sądowymi spółek. - To jest zmiana prawa, która wynika z tego, żeby nie kneblować ust politykom wszystkich opcji politycznych - przekonuje Piotr Kaleta, poseł PiS.
Jeśli ktoś będzie uchylał się od publikacji przeprosin, może dostać też grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i sprawa będzie zakończona. - To może rozzuchwalić oszczerców - mówią prawnicy. - Każdy zniesławiający policzy sobie, że to już nie jest kilkaset tysięcy, a być może milion lub areszt, tylko to jest najwyżej 15 tysięcy złotych - wyjaśnia profesor Maciej Gutowski, adwokat.
Kaczyński kontra Sikorski
- Czy była taka potrzeba społeczna? Nie. Była potrzeba pana Kaczyńskiego, żeby po prostu uniknąć odpowiedzialności za swoje działanie - twierdzi Jacek Dubois, adwokat i pełnomocnik Radosława Sikorskiego.
Nowe przepisy mają dotyczyć także starych, a niezakończonych spraw. W tym sprawy Sikorski przeciw Kaczyńskiemu, który został przez prezesa PiS nazwany "zdrajcą dyplomatycznym". Prezes przegrał z Radosławem Sikorskim proces, ale nie przeprosił przez ponad dwa lata. W końcu sąd orzekł, że Sikorski może opublikować przeprosiny w imieniu Kaczyńskiego i na poczet kosztów tej publikacji Kaczyński ma zapłacić Sikorskiemu ponad siedemset tysięcy złotych.
Sam Sikorski uznał, że to horrendalnie dużo, i stwierdził, że zadowoli go, jeśli Kaczyński wpłaci pięćdziesiąt tysięcy złotych na siły zbrojne Ukrainy.
Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, przeprosin Sikorski się nie doczeka, chyba że je sobie wyszuka wśród tysięcy rejestrów gospodarczych. - To jest przykład prywatyzowania prawa - zauważa Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy. - Niedobrze, że robi się prawo pod jednego człowieka - ocenia posłanka Polski 2050 Joanna Mucha.
To niejedyny przykład prywatyzacji prawa przez PiS. - W 2016 roku PiS przyjął przepisy, które pozwoliły wyciągnąć Obajtka z sądu, z ławy oskarżonych, a potem umorzyć postępowanie - przypomina Borys Budka, wiceprzewodniczący PO.
Tuż przed świętami Jarosław Kaczyński skarżył się w mediach, że będzie musiał sprzedać dom, żeby zapłacić Sikorskiemu. Po Nowym Roku projekt nowego prawa ruszył z kopyta i jeszcze w styczniu został uchwalony przez Sejm. - Coraz mniej ma to wspólnego z demokracją - komentuje Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL.
Źródło: Fakty TVN