To była moja decyzja, nie prezesa Kaczyńskiego - tak Zbigniew Ziobro tłumaczy zmiany w prawie, które służą jednemu człowiekowi akurat w momencie, kiedy są mu potrzebne. To nie pierwszy taki przypadek, kiedy państwo polskie wychodzi naprzeciw obywatelowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Zbigniew Ziobro przekonuje, że lex Kaczyński to jego pomysł. - Ktoś powie o słowo za dużo (...) i musi się liczyć z konfiskatą całego jego majątku. To była przyczyna prac, które zostały zainicjowane przeze mnie w Ministerstwie Sprawiedliwości, bez jakiegokolwiek udziału prezesa Jarosława Kaczyńskiego - powiedział minister sprawiedliwości.
W zeszłym tygodniu Sejm uchwalił zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego. Dotyczą między innymi spraw o naruszenie dóbr osobistych. W artykule 1050 został dodany paragraf 4, zgodnie z którym "jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie".
Jarosław Kaczyński zarzucił Radosławowi Sikorskiemu zdradę dyplomatyczną w kontekście katastrofy smoleńskiej. Przegrał, a zasądzone przeprosiny kosztowałyby go 700 tysięcy złotych.
Ustawa nazywana lex Kaczyński mogłaby zmniejszyć wspomniane koszty do 15 tysięcy złotych. - Przypominam, że złożyłem Kaczyńskiemu ofertę, że jeśli wpłaci 50 tysięcy złotych na siły zbrojne Ukrainy, to sprawę puszczam płazem, a pamiętamy, że prezes ma kłopot tylko dlatego, że od dwóch lat nie wykonuje prawomocnego wyroku sądu - podkreśla Radosław Sikorski, eurodeputowany PO.
Po wypowiedzi Radosława Sikorskiego pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński faktycznie wpłacił pieniądze na ukraińskie wojsko.
Wcześniej na prezesa PiS-u skarżył się powiązany z nim rodzinnie austriacki biznesmen. Przedstawił nagrania i dowody wpłat za pracę, która miała doprowadzić do budowy gigantycznego wieżowca - dwóch wież. Zeznawał w prokuraturze przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu. - PiS bardzo często lubił podkreślać, że nie ma i nie będzie świętych krów, a dla całego środowiska PiS-u najświętszą krową jest Jarosław Kaczyński - mówi Adam Szłapka, lider Nowoczesnej.
Państwo dla Jarosława
Pomiędzy jednym a drugim zeznaniem biznesmena w prokuraturze - niekorzystnym dla Jarosława Kaczyńskiego - prezes PiS odwiedził szefa prokuratorów Zbigniewa Ziobrę. Na początku swoich rządów PiS zmieniło prawo i dało prokuratorowi generalnemu możliwość zapoznania się z każdym zeznaniem i ujawnienia go. Dziś Zbigniew Ziobro twierdzi, że nie rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim o zeznaniach Austriaka. - Warto trochę powściągnąć krytykę pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego - dodał jednocześnie.
Gdy na początku pandemii Polacy nie mogli nawet wejść na cmentarz, prezes PiS-u mógł. Gdy obowiązywały zakazy zgromadzeń, jego nie obowiązywały. - Coś się panu Kaczyńskiemu poprzestawiało. Jego partia podobno nazywa się "Prawo i Sprawiedliwość", a nie "Państwo dla Jarosława" - komentuje Barbara Nowacka z Inicjatywy Polska.
Sam Jarosław Kaczyński w 2016 roku przekonywał, że w Polsce są tacy, którzy mają za mało praw, i tacy, którzy praw mają za dużo.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24