Premier Mateusz Morawiecki na sobotniej konferencji przyznał, że o katastrofie nad Odrą "dowiedział się za późno". Tymczasem pierwsze doniesienia o podejrzeniu skażenia wody pojawiły się pod koniec lipca. Alarmowali wtedy wędkarze, którzy teraz nie kryją żalu i pretensji do rządu.
Nagranie pokazujące tysiące śniętych ryb na Odrze pan Ryszard z Oławy zrobił 31 lipca. Wędkarze nie kryją żalu i pretensji, bo to oni wyciągali martwe ryby i alarmowali właściwe lokalne służby o zbliżającej się katastrofie.
Premier Mateusz Morawiecki pojawił się nad Odrą dopiero w sobotę. - Jakoś lekko władze i rząd podszedł do tego problemu, nie zdając sobie sprawy, co się zdarzy później - skomentował wędkarz Ryszard Gawron.
Szef rządu przyznał, że o sprawie Odry dowiedział się za późno.
- Ja się dowiedziałem 9 sierpnia wieczorem bądź 10 sierpnia. Dowiedziałem się na pewno za późno. Odpowiednie służby powinny mnie poinformować o tym wcześniej i dlatego mówiłem o opieszałości - powiedział premier.
W przypadku Odry opieszałość - jak to nazywa premier - ma bardzo konkretne i kosztowne skutki. Dlatego kluczowe pytanie brzmi, jak to możliwe, że żaden z ludzi premiera nie chwycił za telefon i nie przekazał mu tego, że druga co do wielkości rzeka w Polsce jest zatruta i codziennie umierają tony ryb, a trucizna płynie do kolejnych miejscowości.
- Kryzys trwa 18 dni. Ta zwłoka w podejmowaniu działań przez władze też trwa blisko 18 dni. (...) Mam nadzieję, że pan premier Morawiecki, skoro już się odnalazł, usłyszy także te pierwsze konkluzje - ocenił Donald Tusk, lider PO.
Przerzucanie się winą
Szef Platformy Obywatelskiej w sobotę rano zwołał w Szczecinie kryzysowy sztab samorządowców.
- Ja mieszkam nad Odrą ponad 50 lat i takiej katastrofy jeszcze nie było - powiedział Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego
Burmistrz Krosna Odrzańskiego na sztabie przedstawił komunikat, który dostał 10 sierpnia od Wojewódzkiego Inspektoratu Środowiska z Zielonej Góry.
- Od tej pory pojedyncze martwe ryby pojawiają się na kolejnych odcinkach rzeki. 8 sierpnia wyłowiono około 700 kilogramów, następnego dnia ponad tonę. (...) Kolejne próbki z 6 i 7 sierpnia nie stwierdzały obecności toksycznych zanieczyszczeń organicznych - czytał burmistrz. - Ten komunikat był tak lakoniczny, kiedy my już od dwóch dni wiedzieliśmy, że rzeka umiera - dodał.
W rządzie trwa dziś przerzucanie się odpowiedzialnością między ludźmi od środowiska a wojewodami. Po tym, jak premier zdymisjonował głównego inspektora ochrony środowiska i szefa Wód Polskich. Ten drugi to Przemysław Daca, który potem stwierdził, że już 27 lipca z Odry wyłowiono ponad 5 ton martwych ryb.
To Przemysław Daca przez kolejne dni, gdy katastrofa na Odrze trwała, chwalił się zdjęciami z wyjazdów i z podróży po Wiśle. 10 sierpnia przekonywał, że nie można mówić o "totalnej katastrofie", a już 11 sierpnia stwierdził, że doszło do "poważnej katastrofy".
Z ujawnionych przez portal gazeta.pl dokumentów wynika, że już 3 sierpnia wojewodowie opolski, dolnośląski i śląski dostali informacje od głównego inspektora ochrony środowiska o sytuacji na Odrze i o objęciu tej sprawy szczególnym nadzorem.
Nie ma jednak informacji, by wtedy zwołano w tej sprawie jakikolwiek sztab kryzysowy.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24