W liczbach to nie wygląda źle. Ministerstwo Zdrowia ma setki tysięcy testów. Na dobę można ich wykonać 20 tysięcy, robi się od kilku do kilkunastu tysięcy. Jak jest w praktyce? Z tym bywa różnie, o czym przekonał się pan Marcin Lepiarczyk.
NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Marcin Lepiarczyk przez prawie tydzień walczył o testy na koronawirusa dla siebie i swojej najbliższej rodziny. Pan Marcin razem z żoną i dwójką dzieci mieszkał z ponad 70-letnim teściem, który miał objawy zakażenia SARS-CoV-2.
- W poniedziałek zabierają mojego teścia. Teść na drugi dzień rano umiera, okazuje się później o godzinie 17:00, że miał wynik pozytywny i wtedy zaczynamy działać, że chcemy mieć zrobione testy dla całej naszej rodziny. I tu zaczynają się kłopoty - opowiada Marcin Lepiarczyk, który jest objęty kwarantanną.
Zgodnie z procedurą rodzina miała odczekać siedem dni od pierwszego kontaktu z zakażonym. Tyle że schorowany teść nie wychodził wcześniej z domu i prawdopodobnie to on zakaził się od któregoś z członków rodziny. Rodzina mogła zrobić badania na szpitalnym oddziale zakaźnym, ale nie chcieli tam jechać z małymi dziećmi.
Medycy mają obawy
Wymazobus dotarł do nich w piątek po tym, jak swoją historię opowiedzieli dziennikarzom. Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rybniku wydał w tej sprawie oświadczenie. Czytamy w nim między innymi, że rodzinie zaproponowano badania w szpitalu zakaźnym w Tychach. Placówka mogłaby przyjąć rodziców, ale dzieci trafiłyby do innego szpitala.
Test na obecność koronawirusa to teraz najbardziej pożądane badanie w Polsce. Sama procedura, choć nieprzyjemna, jest bezbolesna i szybka. Jednak dezynfekcja i wymiana odzieży ochronnej zabierają dużo czasu. Dlatego załoga jednego ambulansu pobiera nie więcej niż 16 wymazów dziennie.
- Jest jednak taka obawa z tyłu pleców. Ten strach, że przyniesie się (wirusa - przyp. red.) - tłumaczy Beata Latacz, pielęgniarka.
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że walczy o usprawnienie procedur.
- My cały czas kierujemy do wojewódzkich stacji sanitarno-epidemiologicznych prośby o to, by upłynnić ten ruch i po to są między innymi wyznaczeni konsultanci wojewódzcy do spraw tego procesu testowania - wyjaśnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Laboratoria wykonują coraz więcej testów, przybywa też ambulansów do badań.
Zapotrzebowanie jest jednak ogromne.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24