Pierwsza w Polsce eksmisja księdza z domu zakonnego była pełna nerwów, obelg i okrzyków. Ksiądz Michał Woźnicki doczekał się konsekwencji, choć już wcześniej - jak mówią inni duchowni - mógł wyciągnąć wnioski. Eksmisja to pokłosie decyzji sądu, który nakazał jego wyprowadzkę z Domu Salezjanów w Poznaniu.
Od wyroku sądu ksiądz Michał Woźnicki był dzikim lokatorem salezjanów w Poznaniu. W czwartek do jego celi wszedł komornik z policją. Duchowny uciekł tuż przed eksmisją.
Przed budynkiem na księdza czekali jego wierni. - Jest księdzem prawdziwym, a nie wydmuszką - mówił jeden z nich.
Po wyjściu z klasztoru duchowny rozdawał też ostatnie wyniesione rzeczy. Wyznawcy czekali jednak na Słowo Boże, dlatego ksiądz odprawił mszę na chodniku. Następnie udał się z wiernymi na spacer, któremu towarzyszyliśmy z kamerą "Faktów" TVN.
Wierni bronili księdza przed pytaniami, wywiązała się też dyskusja z dziennikarzami. - Słuchaj człowieku, ja teraz nie żartuję, jeszcze raz doczepisz się do kogokolwiek - albo wy hieny dziennikarskie - to się nie skończy - mówił jeden z nich.
To niejedyne problemy księdza
Księdzu Woźnickiemu nie podoba się papież, biskupi i inni księża. Chce się modlić po łacinie. Duchowny upomnień salezjanów nie słuchał i wyrzucono go z zakonu.
- Dalej jest kapłanem, dalej może sprawować eucharystię, jednakże czyni to w sposób niegodziwy - mówi ks. Jerzy Babiak z Inspektorii Towarzystwa Salezjańskiego św. Jana Bosko we Wrocławiu.
To jednak nie koniec kłopotów duchownego. Ksiądz Michał Woźnicki odpowie za znieważenie policjantki. Duchowny bił się też z innymi księżmi, dostał pałką teleskopową w głowę. Zasłynął z odprawienia mszy w swojej celi w trakcie pandemii, podczas której interweniowała policja.
Ksiądz Woźnicki ma teraz znaleźć schronienie u jednego ze swoich ministrantów.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24