Najpierw martwili się o córkę z powodu śmiertelnie groźnej aplazji szpiku kostnego, ale przeszczep się udał, więc odetchnęli z ulgą. I nagle w domu wybuchł piec. Teraz ojciec walczy o życie, a matka z dziećmi zostali bez domu.
4-letnia Jula jeszcze nie wiele rozumie, 9-letnia Marta dorośleje z dnia na dzień. Dzięki przeszczepowi szpiku uciekła przed śmiercią, już cała rodzina była szczęśliwa. I nagle, w niedzielę, runął ich cały świat.
- Usłyszałam wielki huk. Przed domem zobaczyłam męża, całego poparzonego, który złapał mnie za ramiona. Powiedział tylko tyle, że otworzył drzwi od kotłowni i coś wybuchło. Kazał mi ratować dzieci - opowiada pani Wioletta Malewicz, poszkodowana.
Gdy pani Wioletta ruszyła po córki, jej mężem Karolem - powszechnie szanowanym w okolicy żołnierzem - zajęli się sąsiedzi.
- Cały się palił, wybiegł z mieszkania. Tylko chciałyśmy do niego dobiec, żeby go gasić, bo zaczęłyśmy się rozbierać i gasić go po prostu swoim ubraniem - relacjonuje Bożena Jaskólska, sąsiadka.
Pan Karol trafił do szpitala w stanie bardzo ciężkim.
- My, jak przyjechaliśmy, no to właściciel już był tutaj na placu i po prostu był rozebrany do spodenek i lał na siebie wodę, bo był poparzony. On otwierał garaż i wtedy było to epicentrum - mówi Andrzej Rogoliński, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Stare Siekluki.
Ogrom pomocy
Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną wybuchu. Jego siła odrzuciła drzwi garażu o kilkadziesiąt metrów od domu. Jest już prawie pewne, że cała konstrukcja domu jest za bardzo spękana, by ocalić choćby fundamenty.
- Od rana tutaj dzisiaj wszyscy robią, co mogą, żeby to posprzątać i żeby ten budynek można było jak najszybciej zburzyć i od nowa wybudować - mówi Marcin Kozdrach, wójt gminy Stara Błotnica.
Znajomi i zupełnie obcy śpieszą się, bo zima za pasem, a do tego w najbliższych dniach może padać deszcz.
- Ratujemy teraz co tylko się da, to, co pozostało, meble. Matka z dziećmi została obecnie bez dachu nad głową. Jedynie rodzina, która mieszka obok, po prostu dała im schronienie - wyjaśnia Marta Potempska, sąsiadka.
Odwdzięcza się kto może, bo i pani Wioletta i pan Karol słyną z dobrego serca. O zdrowie żołnierza martwi się cała wieś.
- Jest to bardzo dobry człowiek, dusza człowiek. On nikomu w ogóle nie odmówił żadnej pomocy - zapewnia Małgorzata Korczak, sąsiadka.
Rąk do pracy na pewno nie zabraknie, jeśli tylko będzie za co stawiać wszystko od nowa. Znajomi pana Karola - jedynego żywiciela rodziny - uruchomili internetową zbiórkę.
- Zakończyliśmy jedną tragedię, a tu nagle pojawia się kolejna. Więc ogólnie nam jest ciężko. Ciężko to poukładać. Zarówno w swojej głowie, w dziecka głowie - mówi pani Wioletta.
W czwartek Marta będzie obchodzić swoje 10. urodziny. Pierwsze po przeszczepie. Miało to być wielkie święto.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24