Pytanie z szokującą odpowiedzią: jak dużą część swojej pensji musi przeznaczyć młody Hiszpan lub Hiszpanka, aby wynająć mieszkanie? Odpowiedź: 94 procent. Takie dane kilka lat temu podawał słynny dziennik "El Pais". I można odnieść wrażenie, że w międzyczasie sytuacja tylko się pogorszyła. W ciągu dekady ceny najmu wzrosły dwukrotnie. Z tego powodu na ulice wyszły setki tysięcy ludzi. Protestujący mówią wprost: "właściciele nieruchomości wykopują zwykłych ludzi z mieszkań, by zrobić miejsce dla turystów".
W Madrycie, Barcelonie, Palmie i 37 innych hiszpańskich miastach mieszkańcy wyszli na ulice, żądając działań w obliczu kryzysu mieszkaniowego. - Jestem tutaj, bo my mieszkańcy musimy zostać wysłuchani. Chcemy walczyć z tym, co właściciele budynków robią z mieszkaniami i całym rynkiem - mówi Diego Serrano, nauczyciel z Madrytu.
Protestujący Hiszpanie uzbrojeni byli w transparenty z hasłami: "Rentierzy zwrócą to, co ukradli" i "Zakończmy biznes mieszkaniowy".
Kryzys mieszkaniowy w Hiszpanii
Hiszpania przechodzi bardzo głęboki kryzys mieszkaniowy. W ostatnich dziesięciu latach wynagrodzenia wzrosły tam o 20 procent, a średni czynsz - aż o 100 procent. Efekty są takie, że 40 procent rodzin wynajmujących mieszkanie przeznacza na to prawie połowę przychodów. Problem jest szczególnie widoczny w turystycznych regionach, takich jak Baleary.
- Zwyczajne mieszkanie kosztuje teraz tysiąc euro za pokój albo więcej, a nie wszyscy tyle zarabiają. Czasami koszt mieszkania to sto procent pensji - wskazuje Pere Joan Femina z organizacji "Mniej turystyki, więcej życia".
Centrolewicowy rząd Pedro Sancheza uznał kryzys mieszkaniowy za swoje największe wyzwanie. W ubiegłym tygodniu w życie weszły przepisy umożliwiające blokowanie powstawania kolejnych mieszkań na wynajem. Decyzja należy do właścicieli budynku.
Mercedes - właścicielka mieszkania w Madrycie - i jej sąsiedzi zdecydowali, że nie chcą w swojej wspólnocie kolejnych mieszkań dla turystów. - Mamy w tym budynku jedno mieszkanie dla turystów i więcej ich nie będzie. Już zagłosowaliśmy i wymagane trzy piąte głosów było przeciwko kolejnym takim mieszkaniom. Ale to, które już działa, jest nielegalne i nie widzimy sposobu na to, by je zamknąć - przyznaje kobieta.
Zapowiedzi rządu
Taki sposób stworzył hiszpański rząd. Od lipca 2025 roku wszystkie mieszkania na wynajem krótkoterminowy muszą zostać oficjalnie zarejestrowane, by mogły ogłaszać się w dużych serwisach internetowych. Tylko w trzech pierwszych miesiącach tego roku złożono ponad 18 tysięcy wniosków o rejestrację.
- Chcemy godnego życia. Chcemy, by skończyły się eksmisje, by skończył się najem krótkoterminowy i by skończyła się degradacja naszych społeczności przez przesadnie ambitnych ludzi - mówi Paula Salas, kucharka z Madrytu.
CZYTAJ TAKŻE: Hiszpanie protestują przeciwko wysokim cenom mieszkań. "Musimy coś z tym zrobić" Rząd Pedro Sancheza już w styczniu zapowiedział jeszcze jeden sposób walki z kryzysem mieszkaniowym. Jak mówią przedstawiciele organizacji pozarządowych, Hiszpanii nie są potrzebne nowe budynki, ale zwolnienie tych, które przez większość roku stoją puste. Dlatego wkrótce może pojawić się 100-procentowy podatek od nieruchomości kupowanych przez cudzoziemców.
- Ten system jest korzystniejszy dla turystów niż dla ludzi, którzy tu mieszkają. Poza tym turyści są zmorą stałych mieszkańców - komentuje Fred Olha, Czech mieszkający w Barcelonie.
Premier Sanchez zapowiada też stworzenie nowego budownictwa socjalnego, które ma nigdy nie trafić w prywatne ręce. Hiszpanie budują dużo mniej niż przed laty. U szczytu boomu na rynku nieruchomości w 2007 roku w Hiszpanii zbudowano 600 tysięcy domów. W 2024 powstało ich sześć razy mniej.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Diego Radames/Abaca/PAP