Hiszpanie protestują, bo nie stać ich na mieszkania. Najem krótkoterminowy wysysa lokale z rynku i podbija ich ceny. W weekend młodzi ludzie wyszli na ulice Madrytu, by oprotestować dotychczasową politykę rządu. Ten sprzeciw w Hiszpanii jest powszechny, dlatego Barcelona już podjęła decyzję - ma cofnąć pozwolenia na wynajem turystyczny, ale dopiero za cztery lata.
"Mamy prawo do dachu nad głową", "Każdy powinien mieć swój dom" - między innymi takie hasła towarzyszyły protestującym na ulicach Madrytu.
Według organizatorów w niedzielnej demonstracji pod hasłem "Mieszkanie to prawo, nie biznes" wzięło udział około 150 tysięcy, głównie młodych, ludzi. Zdaniem rządu, protestujących było zdecydowanie mniej.
Czego domagają się protestujący?
Mieszkańcy hiszpańskiej stolicy domagają się większej liczby mieszkań w przystępnych cenach i lepszych warunków życia. Chcą dymisji minister mieszkalnictwa i spraw miejskich, którą oskarżają o bezczynność w obliczu kryzysu.
- My, Hiszpanie, nie możemy żyć w naszych miastach. Jesteśmy z nich wypędzani i nie mówimy tylko o centrach miast. Musimy coś z tym zrobić. Rząd musi uregulować ceny i rynek mieszkań - mówi Blanca Prieto, uczestniczka protestu w Madrycie.
We wrześniu za wynajem mieszkania w Hiszpanii trzeba było zapłacić średnio 992 euro, czyli równowartość około 4200 złotych. Ceny w Madrycie były jeszcze wyższe. Tam średni koszt najmu wyniósł 1602 euro - w przeliczeniu prawie siedem tysięcy złotych.
Jak podaje konfederacja hiszpańskich związków zawodowych, pracownik żyjący w stolicy przeznacza ponad połowę pensji na czynsz.
- Musimy dostosować płace do obecnej sytuacji. Płaca minimalna powinna wzrosnąć. Pensje stoją w miejscu, a ceny mieszkań rosną - wskazuje Diego Guiterrez, mieszkaniec Madrytu.
Coraz więcej młodych mieszka z rodzicami
Wynajęcie pokoju zamiast całego mieszkania to w wielu przypadkach jedyna możliwość. Średni koszt wynajmu wynosi blisko pół tysiąca euro - niemal dwa razy tyle, co dziewięć lat temu. W Hiszpanii przybywa młodych ludzi mieszkających z rodzicami. Z takiego rozwiązania korzysta ponad 60 procent osób pomiędzy 18. a 34. rokiem życia.
- Nie da się nic znaleźć. Kiedy masz 33 lata, trudno jest naprawdę znaleźć pokój do wynajęcia - mówi Isabel Manso, mieszkanka Madrytu.
Wysokie koszty najmu napędzają brak mieszkań i to, że wiele nieruchomości przeznaczonych jest na wynajem krótkoterminowy dla turystów. Ogromny problem ma Barcelona, którą w ubiegłym roku odwiedziło ponad 15,5 miliona ludzi. Mieszkańcy, którzy już wcześniej protestowali przeciwko nadmiernej turystyce, 13 października ponownie wyszli na ulice. Uważają, że odbywające się u wybrzeży miasta międzynarodowe regaty o Puchar Ameryki doprowadziły do skoku cen wynajmu. Turystów wezwali do wyjazdu.
- Chcemy miasta, które stawia mieszkańców na pierwszym miejscu. Miasta, którego mieszkańcy nie muszą się przeprowadzać, bo nie są w stanie zapłacić czynszu - mówi Albert Valencia, mieszkaniec Barcelony.
Rząd zapowiada zmiany
Barcelona dysponuje około 10 tysiącami mieszkań przeznaczonych na wynajem krótkoterminowy. Władze miasta zdecydowały, że od 2028 roku nie będzie żadnego. Właściciele lokali stracą pozwolenia na działalność. Według burmistrza Barcelony na skutek masowego napływu turystów w ciągu ostatniej dekady koszty wynajmu w mieście wzrosły o 68 procent.
- Czynsze są tak wysokie, że wiele osób prędzej czy później musi się przeprowadzić albo do innej dzielnicy, albo poza miasto. Gentryfikacja turystyczna postępuje - zauważa Daniel Pardo, mieszkaniec Barcelony.
Kilka miesięcy temu protesty przeciwko rosnącym cenom wynajmu mieszkań odbyły się też na popularnych wśród turystów Wyspach Kanaryjskich. Problem dotyczy tam nie tylko mieszkańców. Kłopoty ze znalezieniem zakwaterowania mają też sezonowi pracownicy branży hotelarskiej. Wielu z nich śpi więc w samochodach i przyczepach kempingowych.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters