Po wygaśnięciu stanu wyjątkowego dziennikarze mogą pracować w gminach przy granicy z Białorusią, ale tylko za zgodą komendanta miejscowej jednostki Straży Granicznej. Mogą być tylko tam, gdzie wskażą funkcjonariusze i w towarzystwie pograniczników. W poniedziałek ekipa TVN24 mogła zobaczyć przejście graniczne Kuźnica-Bruzgi, gdzie kilka tygodni temu doszło do starć migrantów z polskimi służbami.
Dziennikarze mogą poruszać się i relacjonować to, co dzieję się przy polsko-białoruskiej granicy tylko pod czujnym okiem funkcjonariuszy Straży Granicznej i tylko w wyznaczonych miejscach.
- Dołożymy wszelkich starań, żebyście państwo również byli zadowoleni z tej wizyty, żebyście mogli jak najwięcej i żebyście mogli zrobić materiały prosto z polsko-białoruskiej granicy - mówiła w rozmowie z dziennikarzami kpt. Krystyna Jakimik-Jarosz z podlaskiego oddziału Straży Granicznej.
Wizyta dziennikarzy przy granicy polsko-białoruskiej, mimo zniesienia stanu wyjątkowego, może odbyć się tylko po tym, jak zgodę wyda komendant miejscowej jednostki Straży Granicznej.
- W każdym momencie zgoda może być cofnięta, jeżeli my uznamy to za stosowne - przypomniał dziennikarzom mjr Arkadiusz Tomaszewski, zastępca komendanta placówki Straży Granicznej w Kuźnicy.
W ten sposób media w poniedziałek mogły zobaczyć przejście graniczne Kuźnica-Bruzgi, gdzie w listopadzie migranci siłą próbowali dostać się do Polski. Wówczas z białoruskiej strony leciały kamienie, butelki czy granaty hukowe. Polscy mundurowi odpowiedzieli wtedy między innymi armatkami wodnymi.
- Duża grupa migrantów w szczytowym momencie, około 3,5 tysiąca migrantów, próbowała przekroczyć granicę w sposób siłowy - przypomina Andrzej Jacewicz z placówki Straży Granicznej w Kuźnicy.
Wówczas media nie mogły relacjonować tego wydarzenia, a jedynie bazować na filmach przygotowanych przez polskie służby. Obecnie mogą bazować na tym, co polskie służby mediom pokażą.
- Niezależne media powinny mieć natychmiastowy i nieograniczony dostęp do strefy przygranicznej - uważa Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy. - PiS ma coś do ukrycia i to jest niepokojące - twierdzi Marek Sawicki, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego
Trochę zaufania - słyszymy z kolei od eurodeputowanego PiS. - To są polskie służby, więc dziennikarze z Polski powinni wierzyć polskim służbom - podkreśla Zbigniew Kuźmiuk.
Wolontariusze i medycy bez dostępu do strefy nadgranicznej
Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński rozporządzeniem, gdy skończył się stan wyjątkowy, wprowadził od 1 grudnia 2021 roku do 1 marca 2022 roku "zakaz przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej przyległej do granicy z państwowej z Republiką Białorusi".
- Sytuacja w tym obszarze w dalszym ciągu jest napięta, więc to ucywilizowanie obecności mediów jest jak najbardziej właściwe - uważa Zbigniew Kuźmiuk, eurodeputowany PiS.
To tak zwane "ucywilizowanie", o którym wspomina polityk PiS, dotyczy też medyków czy wolontariuszy. Oni też do miejsc wyłączonych rozporządzeniem dostać się nie mogą, a aktualna temperatura staje się śmiertelnie niebezpieczna dla tych, którzy granicę przekroczyli.
- To, oczywiście, przekłada się wprost na to, że te osoby, które są w lesie, które są poddane wielokrotnym wywózkom, są jeszcze w większym bezpośrednim zagrożeniu życia - uważa Katarzyna Czarnota z Grupy Granica.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej dotyka też tamtejszych mieszkańców, a końca kryzysu migracyjnego nie widać.
Na granicę dotarło więcej sprzętu, o czym w poniedziałek mówił premier Mateusz Morawiecki, który odwiedził stacjonujących tam żołnierzy. Szef rządu zapowiedział też, że lada chwila ruszy budowa zabezpieczenia na granicy z Białorusią.
- Wkrótce rozpoczynamy budowę infrastruktury, muru, zapory, która jest skutecznym, jak wiemy to z przykładów innych państw, narzędziem do ochrony przed nielegalną imigracją - podkreślił szef rządu.
Premier Morawiecki spotkał się też z samorządowcami.
Prowokacje białoruskich służb
Choć coraz rzadziej dochodzi do prób przekroczenia granicy przez duże grupy cudzoziemców, to jednak Straż Graniczna niemalże codziennie ma do czynienia z białoruskimi służbami.
- Samochód służbowy białoruski zatrzymywał się co kilkadziesiąt metrów i z tego samochodu leciały petardy hukowe, więc jest to kolejna prowokacja ze strony tych służb - przekazała kpt. Krystyna Jakimik-Jarosz z podlaskiego oddziału Straży Granicznej.
W niedzielę Straż Graniczna odnotowała 35 nielegalnych prób przekroczenia granicy Polski ze strony Białorusi.
Autor: Marta Warchoł / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24