Reporter "Faktów" TVN Paweł Szot pojechał nad granicę litewsko-białoruską. Tam też obowiązuje stan wyjątkowy - dziennikarzy obowiązują ścisłe reguły, ale mogą uzyskać pozwolenie i tam pracować.
Litewska straż graniczna wpuściła nas do objętej stanem wyjątkowym strefy przygranicznej. Mogliśmy tam spędzić tylko osiem godzin. Ślad swojej podróży musieliśmy rejestrować za pomocą GPS-a i aplikacji w telefonie.
Nie wolno nam było zbliżać się na mniej niż 100 metrów do samej granicy. Nie mogliśmy też podążać za wojskowymi kolumnami i filmować ośrodków dla cudzoziemców. Dodatkowo musieliśmy mieć ubrane pomarańczowe, odblaskowe kamizelki.
Pierwszy patrol pojawił się kilka minut po tym, jak wjechaliśmy do strefy. Strażnik sprawdził nasze akredytacje i pozwolił jechać dalej. Poinstruował nas również, że nie wolno im wkraczać bezpośrednio na pas graniczny. Mogliśmy pracować swobodnie, w ramach narzuconych nam reguł. Kilkaset metrów za nami podążała terenówka Straży Granicznej, która po godzinie znikła. Po drodze napotkaliśmy kolejne kontrole.
Opinie mieszkańców
Na krótkim odcinku granica z Białorusią biegnie niemal poboczem drogi. Reporterzy znaleźli się w okolicy Dziewieniszek - litewskiego "cypla" otoczonego z trzech stron przez Białoruś. To właśnie tam latem było najwięcej prób wtargnięcia na terytorium Litwy. Teraz jest jednak spokojniej.
- Oczywiście, pogranicznicy jeżdżą co chwilę, ale żeby ktoś tu przychodził, to nie widziałam - powiedziała nam jedna z mieszkanek. Większość mieszkańców to Polacy. Latem stworzyli obywatelskie patrole. Protestowali, gdy władze chciały zbudować w Dziewieniszkach ośrodek dla cudzoziemców.
- Nie bardzo pasowałoby, żeby tutaj zasiedlono tych migrantów, ponieważ, co ja mogę powiedzieć... Tutaj obok dwie szkoły znajdują się, dwa gimnazja - powiedziała Helena, mieszkanka Dziewieniszek, która przyznała również, że bała się.
Nie wszyscy mieszkańcy są jednak tego samego zdania. - Ja nie boję się. Normalni ludzie. Muzułmanie. Ja kiedyś mieszkałem wśród muzułmanów. Wioska była. Nic złego dla mnie nie zrobili - powiedział Jan Paweł, mieszkaniec Dziewieniszek.
Pomoc wolontariuszy
Na Litwie - tak jak w Polsce - migrantom pomagają wolontariusze. Też nie mogą wjechać w pobliże granicy.
- Nasz telefon jest na Facebooku i migranci dzwonią do nas, albo wysyłają swoją lokalizację. Sprawdzamy, czy możemy im pomóc, albo szukamy kogoś, kto może to zrobić - wyjaśniła Anaisa Guerreiro z organizacji pomocowej "Sienos Grupe".
O pomoc poprosiła grupa, która utknęła w lesie na Białorusi. Już nie marzą o Europie. Z zasypanej śniegiem Litwy chcą wracać na Bliski Wschód.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24