Konwencja stambulska, czyli konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Premier wkroczył do akcji po tym, jak minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro złożył oficjalny wniosek o wypowiedzenie konwencji. Nawet część polityków Zjednoczonej Prawicy ocenia, że szef rządu wykonał unik.
Szef rządu zorganizował w czwartek konferencję prasową przede wszystkim po to, by uciąć wywołany przez ministra Zbigniewa Ziobrę temat wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej.
- Zdecydowałem o skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie zgodności konwencji stambulskiej z konstytucją - oświadczył Mateusz Morawiecki. - Proszę państwa, ta sprawa jest niezwykle ważną kwestią, nie polityczną, nie ideologiczną, tylko realną w naszym społeczeństwie, i ja tak do tego podchodzę. Ochrona ofiar przemocy domowej i zapobieganie przemocy domowej to jest dla mnie główna i jedyna przyczyna naszych działań - dodał.
Swoją decyzją premier wykonał więc unik, co dość precyzyjnie opisał senator PiS. - To element rozłożenia w czasie i rozmydlenia tej decyzji dotyczącej samej konwencji - skomentował Jan Maria Jackowski. - Sądzę, że premier w ten sposób próbuje wyjść z pewnego impasu politycznego, w którym się znalazł w wyniku wniosku pana ministra Zbigniewa Ziobry - dodał.
Ruch Ziobry
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przesłał wniosek o rozpoczęcie prac nad wypowiedzeniem konwencji do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Ten gest miał pokazać, że rząd Mateusza Morawieckiego nie tylko rozważa, ale i przygotowuje plan wycofania się z konwencji, którą Polska ratyfikowała, by chronić kobiety przed przemocą.
Musiało to postawić premiera Mateusza Morawieckiego w trudnej sytuacji, podobnie jak wypowiedzi ministra sprawiedliwości i jego zastępców na temat konwencji stambulskiej. Padały w nich takie określenia jak "genderowski bełkot", "uderzenie w rodzinę, małżeństwo", "kwestionowanie rodziny, małżeństwo, kultury, tradycji, religii", "trzecia, czwarta czy piąta płeć".
- Pan premier zdecydował się wybrać tę drogę, ona na pewno jest drogą długotrwałą. My, jako Solidarna Polska, uważamy, że ta konwencja jest szkodliwa i powinna być natychmiast wypowiedziana - oświadczył wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.
- Decyzja o tym, czy Polska wypowiada jakąkolwiek konwencję międzynarodową, czy też tego nie robi, to jest przede wszystkim decyzja Rady Ministrów i powinna być podjęta po długiej debacie - oceniła minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.
Prawo, które obowiązuje
Konwencja, która - jak twierdzą rządzący - jest tak groźna dla polskiej rodziny, obowiązuje w Polsce od 2015 roku.
- Wojenki o władzę w Zjednoczonej Prawicy odbywają się na trupach, cierpieniu i pogardzie wobec kobiet - skomentowała Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy.
Ze szczególną uwagą wystąpieniu premiera przysłuchiwały się te kobiety, które w proteście przeciwko działaniom niektórych ministrów wyszły na ulice.
- Jako kobieta czuję, że gra się moim losem i potencjalnym zagrożeniem mojego życia po to, żeby ugrać jakiś biznes partyjny - stwierdziła Aleksandra Sidoruk z Fundacji "Dziewuchy dziewuchom".
W kontekście decyzji premiera warto przypomnieć też to, że poprzedni rząd pięć lat temu zapowiedział, że konwencja będzie stosowana w Polsce tylko i wyłącznie w zgodzie z polską konstytucją.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24