Świętujemy na wesoło. Bez kominiarek, pochodni i rac - mówiło w niedzielę wielu Polaków. Najwięcej wyszło na ulice Warszawy. Ale, jak mówił szef MSWiA Joachim Brudziński, "były wydarzenia, które kwalifikują się do postępowań karnych, wykroczeń". Ponieważ policja doskonale zna wielu tak zwanych patriotów, to marsz był ściśle kontrolowany. Wulgarne okrzyki, skandaliczne hasła, spalona unijna flaga i neonaziści w roli gości specjalnych - tym razem nie umknęli uwadze.
służby specjalne zidentyfikowały ok. stu osób, obywateli polskich, których jedynym celem (...) było wywołanie zamieszek (http://www.tvn24.pl)
Widok z lotu ptaka dawał pojęcie o tłumie, który w niedzielę przeszedł przez Warszawę. Jak podaje policja, w marszu uczestniczyło 250 tysięcy osób.
Jak mówił podczas konferencji podsumowującej pracę służb podczas marszu minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński "służby specjalne zidentyfikowały ok. stu osób, obywateli polskich, których jedynym celem (...) było wywołanie zamieszek". I były obawy, czy ta mniejszość nie narzuci swojego stylu maszerowania i świętowania tej zdecydowanej większości, która chciała spokojnie uczcić stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości.
Dobę po marszu podczas tej samej konferencji szef MSWiA mówił: - Jeśli na taką skalę, 250 tysięcy, mieliśmy do czynienia tylko z naprawdę marginalnymi, godnymi potępienia i w sposób oczywisty karygodnymi (...) działaniami, to olbrzymi szacunek (do służb - przyp. red.).
Najpoważniejszym incydentem było słowne znieważanie dziennikarki "Gazety Wyborczej", które po pewnym czasie przerodziło się w przepychanki. Kobieta chciała wykonywać swoje zawodowe obowiązki w tylnej części marszu. - Została znieważona, być może została naruszona jej nietykalność cielesna - informuje Jarosław Szymczyk, Komendant Główny Policji.
Narodowcy wydają sprawcę
Dowodem na to, że służby i politycy tym razem nie przymykają oczu na przykład na race jest kartoteka z wizerunkami osób, które mimo zakazu używały na marszu pirotechniki. Sprawą każdego zidentyfikowanego ma się zająć sąd.
- W przypadku odpalenia takich materiałów pirotechnicznych, w takiej skali jak miało tutaj miejsce, zatrzymanie czy wejście policjantów w tłum po prostu wiązałoby się z prowokacją - tłumaczy Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy KGP.
Spalenie flagi UE było tylko incydentem, ale pochwalanym przez członków Młodzieży Wszechpolskiej, skoro spaleniem flagi organizacja pochwaliła się w internecie. Policja wyznaczyła 5 tysięcy złotych nagrody za pomoc w identyfikacji sprawców całego zdarzenia.
W poniedziałek organizacja sprawcę ujawniła sama. Z takim komentarzem: - Ten kawałek materiału. Nazywany flagą UE. Został przez niego i tylko wyłącznie przez niego podpalony - mówił Mateusz Marzoch z Młodzieży Wszechpolskiej.
Apel, by na marsz przynieść tylko biało-czerwone flagi, u narodowców trafił w próżnię. Biorąc pod uwagę skalę marszu, był to margines. Choć wpływający na oceny w dyskusji - czy prezydent powinien był szukać porozumienia z narodowcami.
"Materiały o charakterze neonazistowskim"
- Bałagan towarzyszył temu przedsięwzięciu do samego końca. Nie było wiadomo czy jest jeden marsz czy dwa - uważa Tomasz Siemoniak z PO.
- Cieszę się, że mimo różnic różnych środowisk, który ten marsz tworzyły, udało się stworzyć jeden piękny, biało-czerwony marsz - twierdzi Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Ludzie z rządu i ludzie ze służb dość oszczędnie mówią, że mogło być bardzo niebezpiecznie. - Ujawniono materiały o charakterze neonazistowskim - informuje Mariusz Kamiński.
W sumie do Polski nie wpuszczono kilkanaście grup neonazistów. Sto osób zatrzymano w Polsce, jeszcze przed marszem. Gości z Włoch nie zatrzymano. Choć to przedstawiciele otwarcie faszystowskiej partii, których zaproszeniem chwalił się polski ONR.
- Z wyjątkową obrzydliwością wręcz należy podchodzić do tych, którzy tego typu totalitaryzmy gloryfikują - uważa Joachim Brudziński. Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych, zwraca jednak uwagę na to, że "jest to partia legalnie działająca na włoskiej scenie politycznej".
Prawdopodobnie zdecydowana większość uczestników marszu nie miała nawet pojęcia o incydentach. Ci, którzy szli na czele, mogli za to być świadkami zaręczyn, które bez wątpienia przejdą do historii marszu.
Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński poinformował, że "służby specjalne zidentyfikowały ok. stu osób, obywateli polskich, których jedynym celem (...) było wywołanie zamieszek" (http://www.tvn24.pl)
Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński poinformował, że "służby specjalne zidentyfikowały ok. stu osób, obywateli polskich, których jedynym celem (...) było wywołanie zamieszek" (http://www.tvn24.pl)
Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński poinformował, że "służby specjalne zidentyfikowały ok. stu osób, obywateli polskich, których jedynym celem (...) było wywołanie zamieszek" (http://www.tvn24.pl)
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN