Rosja walczy z całym państwem ukraińskim i z milionami konkretnych ludzi. Każdy z nich ma swoją historię. Są podobne, bo życie ich wszystkich zmieniło się 24 lutego, gdy na Ukrainę spadły pierwsze bomby, ale każda jest też wyjątkowa.
Jeden z amerykańskich fotografów na zdjęciu uchwycił moment ucieczki 86-letniej kobiety po tym, jak jej dom zaatakowali Rosjanie. Jak mówi Dmitrij, wnuczek kobiety, on sam czuł ból, gdy zobaczył to zdjęcie. - Nie potrafię opisać tego uczucia, ale moje serce pękło - wspomina.
Dmitrij jest marynarzem. Gdy z nim rozmawialiśmy, był na statku. Z Charkowa wyjechał kilka tygodni przed wybuchem wojny. Jego babcia mieszkała w Charkowie od urodzenia. W czasie II wojny światowej jej dom zbombardowali Niemcy. Wtedy jako mała dziewczynka straciła trzy palce u dłoni. Teraz też musiała uciekać.
- Wiele osób zna moją babcią, wiele osób ją kocha, tak jak ja. Od zawsze zastępowała mi matkę, której nie mam - opowiada Dmitrij i dodaje, że jego babcia jest już bezpieczna i czeka na ewakuację z ostrzeliwanego przez Rosjan miasta.
Ich życie zmieniło się po wybuchu wojny
Trwająca od trzech tygodni wojna to miliony historii osób, których życie 24 lutego zmienili Rosjanie. Ta wojna to dramat rodziny Sergieja, jego żony Tatiany i dwójki dzieci - Mykyty i Alisy. Sergiej o śmierci żony i dzieci, którzy zginęli w ostrzale Irpienia, dowiedział się z internetu.
- Pojawił się news na Twitterze, że w wyniku ataku zginęła rodzina, dwójka dzieci i rodzice. Na zdjęciu rozpoznałem moje dzieci, ich walizkę i rzeczy - opowiada Sergiej Perebyinis.
Alisa miała 9 lat lubiła tańczyć i rysować. Mykyta miał 18 lat i był na drugim roku studiów. Chciał zostać specjalistą od IT. Cała rodzina miała plany i marzenia.
- (Żona - przyp.red.) była bardzo wesołą osobą. Była dyrektorem finansowym w dużej amerykańskiej spółce. Jako rodzina spędzaliśmy mnóstwo czasu razem. Lubiliśmy jeździć na rowerach, zimą na nartach - wspomina Sergiej.
W tej wojnie nie ma anonimowych ofiar Putina. Nie ma też anonimowych cywilnych bohaterów, którzy każdego dnia tak, jak Ksenia i jej córka pomagają organizować codzienne życie rodzinie i sąsiadom.
- Na podwórkach urządzamy kuchnie polowe. Ludzie się schodzą, przygotowują jedzenie, kto co ma. Jakieś zupy, wrzątek na herbatę, bo w mieszkaniach nie ma ogrzewania - mówi Ksenia Domaszenko.
W przesłanym do nas w czwartek nagraniu Ksenia opowiedziała o swoim mieście niszczonym i niemal cały czas bombardowanym przez Rosjan, ale nawet tam jest w stanie znaleźć chwile dla córki. - Spacerujemy zanim nie zacznie się godzina policyjna i póki jest cisza na ulicy - mówiła na nagraniu Ksenia.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Donbas Frontliner/Instagram/alexlourie.photo