Wystraszone, ale odważne. Wycieńczone, ale zdeterminowane. Ukraińskie kobiety dla rodziny, dla dzieci, dla ojczyzny znoszą piekło, które ciężko sobie wyobrazić i rozstania, które ciężko przetrwać.
Dwa tygodnie temu jeszcze nie wiedzieli, że będą musieli się pożegnać, że wojna nie tylko zmusi ich do ucieczki z własnego domu, ale i do rozstania. Pan Jarosław przed wojną był muzykiem. Teraz do ręki musiał wziąć broń.
- Tęsknię, bardzo tęsknię. Za rodziną, ukochanym. Ciężko mi o tym mówić, ostatkiem sił udaje mi się nie rozpłakać - mówi jego partnerka.
Łzy i bezsilność to obecnie los setek tysięcy ukraińskich kobiet. Ich mężowie i partnerzy zdecydowali się zostać i walczyć. One uciekły, by ratować dzieci - tak jak pani Natalia, która uciekła z trzema córkami.
- Mieliśmy piękne życie: dzieci, ja i mąż. Pracowaliśmy, żyliśmy normalnie. Teraz jesteśmy same, on został tam - opowiada pani Natalia Lozowska.
Żeby jakoś to przetrwać, codziennie ze sobą rozmawiają i oglądają wspólne zdjęcia, gdy jeszcze wszyscy mieli powody do uśmiechu. - Możemy z nim tylko rozmawiać. Niestety, nie możemy go zobaczyć, przytulić, ani pocałować - mówi córka pani Natalii.
"Życzyłam mu siły, odwagi"
Dla większości kobiet ostatni pocałunek z ich ukochanym był przy drzwiach autobusu, pociągu lub na polsko-ukraińskiej granicy. Później już same musiały w jedną rękę złapać to, co zdołały ze sobą zabrać, a w drugą dzieci i rozpocząć nowy etap.
Pani Irena strach o męża musi ukrywać przed dziećmi. Nie chce, by miały dodatkową traumę. Są jednak chwile, w których nie da się ukryć emocji.
- Życzyłam mu siły, odwagi, wiary w to, że to wszystko się szybko skończy, że będziemy mogli wrócić. Cały czas na to czekam. Trzymam telefon w ręku i liczę na wiadomość: "wracajcie do domu, tu już pokój" - opowiada pani Irena.
Mąż pani Myroslavy Keryk 15 lat mieszkał w Polsce. Jest socjologiem i nigdy nie miał styczności z wojskiem, ale zdecydował się wrócić do Ukrainy.
- Dobę przed wyjazdem, gdy on się zbierał, nie mogłam spać. To było koszmarne. (...) Dla niego też było trudne, że może ostatni raz widzieć córkę - opowiada pani Myroslava Keryk, historyczka, socjolożka prezes zarządu Fundacji "Nasz Wybór".
Obie strony zdają sobie sprawę z tego, że może to być pożegnanie na zawsze.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24