W obronie Ukrainy zginęło trzech Polaków. "Wierzę, że robię coś dobrego w życiu"

W obronie Ukrainy zginęło trzech Polaków. "Wierzę, że robię coś dobrego w życiu"tvn24

W wojnie w Ukrainie od lutego na froncie zginęło trzech Polaków, którzy walczyli w szeregach Legionu Międzynarodowego. Janusz Szeremeta z Dynowa wstąpił w szeregi Legionu Międzynarodowego, bo wierzył, że robi coś dobrego.

Miał pseudonim "Kozak", bo na długo przed wojną zafascynowała go kozacka kultura. Gdy Rosja najechała Ukrainę, Janusz Szeremeta z Dynowa wstąpił w szeregi Legionu Międzynarodowego.

- Dla mnie to jest coś wielkiego. Wierzę, że robię coś dobrego w życiu i wierzę, że moje dzieci kiedyś to zrozumieją - powiedział Szeremeta w wywiadzie.

Dowódca Polaka w wywiadzie dla "Superwizjera" TVN mówił, że Szeremeta dokonywał czynów heroicznych w czasie walk z Rosjanami.

- Gdy zaklinowało mu automat, on złapał karabin rannego kolegi i z bliska ostrzeliwał Rosjan. Ponieśli wtedy duże straty, a potem on na swoich plecach wyniósł rannego żołnierza, chociaż sam był cały czas ostrzeliwany - wspomina Jan, dowódca kompanii.

Na froncie zginął jeszcze jeden obywatel Polski - Krzysztof Tyfel z Częstochowy. W sumie zginęło trzech Polaków, którzy bronili Ukrainy przed rosyjską agresją. To skutki ostatniego wielkiego ataku rakietowego ze strony Rosji.

- Zobaczyłam lej po wybuchu, zniszczony samochód sąsiadów i dwie osoby, które leżały obok. To byli moim sąsiedzi. Odprowadzali syna i synową, którzy mieszkają w wiosce obok, i zostali już tak na drodze - opowiada Olha Troszyna.

Ataki na rosyjskie pozycje

Rosjanie wystrzelili ponad 70 rakiet, a 60 z nich zostało zestrzelonych przez obronę przeciwlotniczą. Dlatego atak na systemy energetyczne nie był tak groźny, jak wcześniej. Po dwóch dniach sytuacja ma się ustabilizować.

- System energetyczny pracuje jak jeden organizm. Jesteśmy połączeni z Europą. Są pewne awaryjne ograniczenia dostaw energii dla naszych odbiorców, ale sytuacja znajduje się pod kontrolą - wyjaśnia Wołodymyr Kudrickij, prezes Narodowego Przedsiębiorstwa Energetycznego "Ukrenergo".

O wiele większe problemy mają Rosjanie. Drony zaatakowały ich składy paliw i lotnisko w obwodach kurskim i briańskim. Dzień wcześniej został przeprowadzony atak z użyciem dronów na dwa strategicznie ważne lotniska wojskowe.

- W rezultacie upadku i wybuchu niezidentyfikowanych dronów zostało uszkodzone poszycie dwóch samolotów. Zginęło trzech żołnierzy - przekazał Igor Konaszenkow, rzecznik Ministerstwa Obrony Rosji.

Jedno z zaatakowanych lotnisk leży 650 kilometrów od ukraińskiego terytorium. Dron został przepuszczony przez obronę przeciwlotniczą tam, gdzie stacjonują bombowce strategiczne, które są zdolne do przenoszenia broni jądrowej.

- To podstawa rosyjskiej triady jądrowej. To znaczy, że pod znakiem zapytania znalazł się jeden z najważniejszych komponentów rosyjskiego bezpieczeństwa - tłumaczy Dmytro Sniegiriow, ekspert wojskowy.

Jeśli były to ukraińskie drony, to w ich zasięgu znajduje się też Moskwa. Nic dziwnego, że prezydent Wołodymyr Zełenski był we wtorek szczególnie wdzięczny ukraińskim żołnierzom, których pozycje odwiedził na wschodzie Ukrainy. - Z duszy i całego serca uważam, że to obowiązek wszystkich Ukraińców. Chcemy pomagać wam, bo jesteście przednią strażą naszej niepodległości - powiedział prezydent.

Autor: Andrzej Zaucha / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn24