Polskie oddziały ginekologiczno-położnicze przeżywają prawdziwe oblężenie. Od początku wojny za wschodnią granicą na świat przyszło w Polsce już niemal 2800 dzieci, których rodzicami są obywatele Ukrainy. To dwa razy więcej niż rok temu.
Oddziały ginekologiczno-położnicze przeżywają prawdziwe oblężenie - zwłaszcza te na południu Polski. W samym tylko Wojewódzkim Szpitalu im. Św. Ojca Pio w Przemyślu od początku wojny urodziło się 18 dzieci matek z Ukrainy. Najmłodsza, Milenka, ma dwa dni, jej matka przyjechała z Dniepra.
- Bezpiecznie jest tutaj. Rakiety nie latają, bomby nie spadają, syreny nie wyją. Dziękuję Polsce, że mamy spokojne niebo nad głową - mówi Tetiana Orżycka.
W krakowskim Szpitalu Położniczo-Ginekologicznym Ujastek od lutego urodziło się 45 dzieci z ukraińskim paszportem. - Na granicy dobrze nas przyjęli. W szpitalu bardzo dobrze się nami zajmują, we wszystkim pomagają, wszystko bezpłatnie. Na Ukrainie nie byłoby tak wszystko bezpłatnie - mówi Inha.
"Podoba mi się w Polsce, ale chciałabym do domu"
Dobre informacje są też z Zespolonego Szpitala Miejskiego w Częstochowie, gdzie w ostatnich dniach urodziło się dwóch chłopców: Jarosław, który ma ponad trzy kilogramy, i Timofij, który waży ponad cztery kilogramy. Matka Timofija ma 22 lata i pochodzi z okolic Kołomyji.
- Podoba mi się w Polsce, ale chciałabym do domu. Dom to jest dom. W domu jest najlepiej. W domu wszystko swoje, rodzina - mówi Natalia.
We wrocławskim USK też jest tłok. - Mamy około 20 pacjentek z Ukrainy - informuje prof. Mariusz Zimmer, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
W polskich szpitalach bywają dyżury, że jedna trzecia zgłaszających się pacjentek to Ukrainki.
Tymczasem w Ukrainie kobiety rodzą w skrajnie ciężkich warunkach - jak w schronach i piwnicach, w trakcie nalotów. Z tego piekła wyrwała się też Anastazja Orybinska. We Wrocławiu w szpitalu czeka na narodziny swojego potomka.
- Czuję się tu bezpiecznie, ale jak będzie dalej: nie wiem. W Ukrainie też czułam się bezpiecznie i nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się stać - mówi Anastazja.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24