Bezdomni w roli rodziców, młodzież z ośrodka wychowawczego w roli dzieci. Sopocki teatr przygotowuje sztukę, do której scenariusz napisało życie. Życie zwykle pisze najbardziej przejmujące scenariusze. Przedstawienie aktorów, którzy po próbie nie wracają do domu, bo go nie mają.
Nie samym chlebem żyje człowiek. Świat Czarka, Beaty i Andrzeja zazwyczaj toczy się między ławką pod chmurką na Monciaku w Sopocie a pobliską jadłodajnią dla bezdomnych. Jednak w ich świecie jest też miejsce na przeżycie, ale nie na takie - byle do jutra, lecz to prawdziwe, duchowe.
- Żeby nas wszyscy nie postrzegali jako typowo osoby bezdomne, tylko że człowiek bezdomny też się może podnieść - mówi Beata, bezdomna aktorka.
Pan Andrzej 10 lat temu stracił nie tylko dach nad głową. - Córka w Londynie od ośmiu lat i dwoje wnuków - mówi. Wnuków jeszcze nie widział.
Praca w teatrze
Bezdomni grają i są w grze. Grupa bezdomnych, podopiecznych Caritas Archidiecezji Gdańskiej, występuje w spektaklu. Na prawdziwych deskach prawdziwego teatru w Sopocie. W sztuce o rodzicach, którzy w pogoni za sukcesem tracą kontakt ze swoimi dziećmi.
W sztuce pod tytułem "Sekret" w dzieci bezdomnych 40-latków wciela się młodzież, też na życiowym zakręcie. Problemy w szkole i nałogi - gdyby nie Caritas, byliby już tam, gdzie ich sceniczni rodzice.
- "Panie Marcinie, te osoby śmierdzą, my nie chcemy". Było trudno, ale po pierwszej próbie te lody zostały przełamane - wspomina Marcin Bednarz, kierownik Młodzieżowej Placówki Wychowawczej Caritas w Sopocie.
Pomysł Caritas to zaproponować bezdomnym start w normalne życie: nie tylko stołówka dla ubogich, ale też codzienne utrzymywanie higieny, spotkania z doradcą zawodowym, regularne próby do spektaklu, aktywność i kontakt z tak zwanym normalnym światem.
- Są skupieni, skoncentrowani, pomagają sobie nawzajem, też przełamują jakiś swój strach - mówi Jadwiga Kościk, reżyserka spektaklu.
Szansa na lepsze życie
Bezdomni poczuli się ważni i potrzebni. Przede wszystkim ktoś w nich dostrzegł kogoś więcej niż bezdomnego, i jeszcze docenił. - Wszystkie dzieci: Wow! Dreszcze mnie przeszły. To było coś pięknego po prostu, dzieciaki mnie tak polubiły - opowiada o reakcji publiczności bezdomny aktor Cezary Siebert.
Cały swój świat mieszczą w torbie i plecaku, z którymi codziennie wędrują przez Trójmiasto. Nocami koczują w opuszczonych ogródkach działkowych. - Nie daj boże, może dzieci by to oglądały. Człowiek by się trochę wstydził, że w tym momencie jest taka sytuacja - opisuje Cezary.
Spektakl ma być pożegnaniem z szałasem i furtką do normalnego życia. - Zaczynamy od mieszkania treningowego w sopockim CiS-ie (Centrum Integracji Społecznej - przyp. red.), zaczynamy od próbnej pracy, i zobaczymy, co będzie dalej - tłumaczy Marcin Bednarz.
Na premierę spektaklu zaprosiliby rodziny, gdy tylko te chciały ich zobaczyć i usłyszeć. - Zawaliłem, ale człowiek może się zmienić - przyznaje Andrzej. - To nasze pierwsze 5 minut - uważa Beata.
To może być ich pierwsza, ale i ostatnia szansa.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN