Prąd i zamieszanie w państwowej spółce energetycznej. Szefowie spółki na pytanie o podwyżki szczerze odpowiedzieli, że nie wiedzą na czym stoją. Czy stąd nagłe dymisje?
Walka z hasłem "podwyżka cen energii" - to priorytet rządu i PiS-u na koniec roku. 12 grudnia premier zapewniał, że "nie będzie podwyżek cen energii", po czym doszło do zamieszania w państwowej spółce Energa Obrót. Efekt? nagłe dymisje, rezygnacja prezesa i konsekwencje służbowe.
Oto fragment oświadczenia spółki "(...) ocena dokonana przez jednego z pracowników spółki Energa Obrót, w ramach korespondencji prowadzonej z przedsiębiorcą odnośnie cen energii elektrycznej, jest jego prywatnym poglądem, który nigdy w takiej korespondencji nie powinien zaistnieć i nie jest tożsamy ze stanowiskiem Grupy Energa".
- Powiedzieli prawdę i prezes zarządu Energa Operator, i rzecznik prasowy, o tym że prąd - w takich warunkach w jakich rząd im zaproponował - musi zdrożeć. I za to wylecieli z roboty - mówi Sławomir Neumann z PO.
Energa Obrót, czyli jeden z największych sprzedawców energii w Polsce - rozesłała do przedsiębiorców informacje o wyższych nawet o 40 procent cenach. W odpowiedzi szef jednej z gdańskich firm przeciwko podwyżce zaprotestował, powołując się na słowa premiera.
"Informacje medialne"
17 grudnia otrzymał odpowiedź, którą opublikowała Gazeta Wyborcza. Oto jej fragment: "Na ten moment informacje, na które się pan powołuje, są wyłącznie informacjami medialnymi. Prace nad ustawą trwają na szczeblu rządowym i jaki będzie ich końcowy charakter, obecnie nie wiadomo".
Po tym, jak korespondencja stała się publiczna, w Enerdze posypały się dymisje. Tyle że, co warto przypomnieć, w tamtych dniach pytanie o konkretne propozycje rządu - na zablokowanie podwyżki cen - zazwyczaj kończyły się taką odpowiedzią.
- Proszę o odrobinę cierpliwości. Projekt w tej sprawie przygotowuje minister energii - mówił 18 grudnia szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.
Zmiany tylko na 2019
Wielotygodniowy chaos zakończył się dopiero 21 grudnia, gdy na specjalnej konferencji premier i minister przedstawili plan rządu, potwierdzając tym samym, że koszt produkcji energii wzrósł i, by nie przełożyło się to na ceny, potrzebna jest interwencja rządu.
- Wprowadzamy mechanizmy, które pozwolą utrzymać te ceny na dotychczasowym poziomie - mówił w piątek premier Mateusz Morawiecki.
I teraz, tuż przed nowym rokiem, na dodatkowo zwołane posiedzeniu Sejmu i Senatu parlamentarzyści zjadą tylko po to, by projekt ustawy - obniżający akcyzę i opłatę przejściową - uchwalić.
- To jest cel tego pewnego pośpiechu, bo chodzi o to, aby nikt nie miał wątpliwości po Nowym Roku, że może myśleć o podniesieniu cen - zapewniał w piątek wicemarszałek Sejmu z PiS Ryszard Terlecki.
Rząd obliczył koszty tych zmian dla budżetu uwzględniając tylko przyszły rok.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24