Aż dwie konferencje prasowe Narodowego Banku Polskiego i na każdej pytania o pensje. Konkretnych odpowiedzi nie udzielono. Ile naprawdę co miesiąc wpływa na konto dyrektor od komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej? Nie wiadomo. "Gazeta Wyborcza" wyliczyła pobory dyrektor na ok. 65 tysięcy złotych.
Dwie stracone szanse, by nie ukryć niczego. Prezes Narodowego Banku Polskiego powiedział, że wyjawił wszystko od A do Z. A w praktyce Adam Glapiński powiedział, że "nic się nie dzieje".
Narodowy Bank Polski - po kilkunastu dniach pytań o zarobki jednej z dyrektorek, po kilkunastu dniach udzielania niekonkretnych odpowiedzi lub nie udzielania odpowiedzi w ogóle - miał okazję na dwóch konferencjach prasowych, by odpowiedzieć bez kluczenia i owijania w bawełnę.
Podano dane o średnich zarobkach dyrektorów 25 departamentów, a gdy poruszono kwestię kluczową, gdy padło pytanie - ile konkretnie zarabia dyrektor Wojciechowska - zastępca dyrektora departamentu kadr Narodowego Banku Polskiego Ewa Raczko odpowiedziała: "miesięcznego wynagrodzenia z PIT-u pani dyrektor Martyny Wojciechowskiej nie podam, bo jest nieprzygotowane, i nieprzygotowane jest w oświadczeniu. Na pewno nie zarabia rewelacyjnych 65 tysięcy".
Nie 65 tys., więc ile?
Ile naprawdę co miesiąc wpływa na konto dyrektor od komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej? Nie wiadomo. "Gazeta Wyborcza" wyliczyła ok. 65 tysięcy na podstawie jej oświadczeń majątkowych, które składała jako radna.
- Też chcielibyśmy precyzyjnych wyjaśnień na temat tego, jakie są wynagrodzenia w NBP - mówi Beata Mazurek, wicemarszałek Sejmu z ramienia PiS. Ten ostry ton PiS to efekt rozmowy, którą - według informacji "Faktów" TVN - odbył we wtorek z szefem NBP, Jarosław Kaczyński. Prezes PiS próbował wywrzeć presję na Adamie Glapińskim, by Narodowy Bank Polski przestał kluczyć.
Na porannej konferencji w środę wystąpienie prezesa NBP w kierownictwie PiS-u zostało odebrane jako konfrontacyjne... wobec prezesa. Zwłaszcza żonglowanie danymi, uśrednionymi pensjami i widełkami uposażeń.
- Jest znana taka anegdota, że jeden profesor statystyki utopił się w jeziorze, którego średnia głębokość wynosiła dziesięć centymetrów - tak komentuje konferencje NBP senator PiS Jan Maria Jackowski.
- Może nieuważnie oglądał, czy słuchał - tak anegdotę senatora skomentował prezes Glapiński.
Konfrontacja i opór
Cała konferencja prasowa była bardzo konfrontacyjna. Na przykład wobec wicepremiera. Po wypowiedzi Jarosław Gowina o tym, że "chowanie głowy w piasek jest błędem", prezes Adam Glapiński stwierdził: "pan Gowin też powinien wziąć dwa razy głęboki oddech. Jak to nie pomoże, to zimny prysznic i się nie wypowiadać na temat NBP".
Prawo i Sprawiedliwość, najwyraźniej uznało, że ten opór trzeba przeciąć ustawą, skoro cały obóz rządowy zdecydował się poprzeć projekt Platformy Obywatelskiej o jawności zarobków w NBP.
- Jeśli nie będzie przeszkód formalno-prawnych, poprzemy go - zapowiada Beata Mazurek, wicemarszałek Sejmu z PiS.
W tej dyskusji, chodzi jedynie o to, czy zarobki dyrektor nie są rażąco, sztucznie zawyżane. Zarobki na stanowisku dyrektora komunikacji. O to także próbowano zapytać, by usłyszeć taką odpowiedź.
- Haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się - tak medialny szum wokół zarobków współpracowniczek Glapińskiego skomentował sam prezes NBP.
Najwyższa Izba Kontroli, inaczej niż prezes NBP uznała, że zarobki kadry kierowniczej, w organie publicznym, czyli banku centralnym są informacją publiczną. Po kontroli, jej wyniki będą jawne.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN