Prezydentowi Warszawy nie udało się na razie zablokować marszu narodowców ani na drodze administracyjnej, ani na drodze sądowej. Mają zgodę na zorganizowanie 1 maja marszu w Warszawie. Prezydent Rafał Trzaskowski zapowiada, że jeśli tylko pojawią się łamiące prawo transparenty czy okrzyki, to marsz rozwiąże.
Odwołanie ze strony miasta już trafiło do sądu - teraz ten musi podjąć ostateczną decyzję. Od tego zależy, czy w piętnastą rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej przejdzie ulicami Warszawy organizowany przez środowiska narodowe Marsz Suwerenności.
- Pan prezydent Trzaskowski nas nie przestraszy, nie zastraszy i nie zakaże nam marszu - twierdzi prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki.
W piątek prezydent Warszawy zakazał marszu pod hasłem "Stop dyktatowi Berlina i Brukseli". Powodem był czas i miejsce zgromadzenia. Jednak sąd tę decyzję uchylił.
- Ja nie odmawiam prawa do demonstrowania, ale mogłoby to się odbyć tylko kilkaset metrów dalej. Widać, że chodzi tutaj tylko i wyłącznie o prowokację, bo narodowcy nie byli gotowi, żeby przyjąć jakąkolwiek inną lokalizację w Warszawie - wyjaśnia Trzaskowski.
Celowe lokalizacje
Marsz organizowany przez Konfederację KORWiN Braun Liroy Narodowcy, Młodzież Wszechpolską i Stowarzyszenie Marsz Niepodległości rozpocznie się 1 maja o godzinie 13 na Placu Zamkowym i przejdzie Krakowskim Przedmieściem do ulicy Jasnej.
Te miejsca według urzędu miasta są kolizyjne, bo, po pierwsze, od 30 kwietnia Plac Zamkowy będzie zajęty przez Kancelarię Prezydenta, która będzie przygotowywać tam obchody z okazji święta 3 maja. Po drugie, 1 maja w Zamku Królewskim odbędzie się organizowane przez Kancelarię Premiera spotkanie szefów rządów państw Unii Europejskiej.
Ponadto w całym mieście z okazji 15-lecia Polski w Unii Europejskiej będzie odbywał się Festiwal Europejski - organizowany przez urząd miasta.
Według prezydenta Warszawy, jeżeli marsz środowisk skrajnie antyeuropejskich spotka na trasie osoby wyraźnie proeuropejskie, to może zrobić się niebezpiecznie. Dla sądu to niewystarczający argument.
- To jest dobra decyzja sądu. Nigdy nie odmówiłbym im prawa do manifestacji, tak jak osobom z lewej strony, bo ja szanuję konstytucję, w porównaniu do ludzi, którzy wielokrotnie tak patetycznie o niej mówią - przekonuje wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Za symbole faszystowskie "będziemy rozwiązywać manifestację"
Choć prezydentowi nie udało się zablokować marszu, to przekonuje, że jeżeli którykolwiek z uczestników złamie prawo, zgromadzenie zostanie rozwiązane.
- W momencie, kiedy zobaczymy jakiekolwiek symbole faszystowskie, albo usłyszymy jakiekolwiek tego typu śpiewy czy krzyki, to natychmiast będziemy rozwiązywać taką demonstrację i mam nadzieję, że policja i ministerstwo spraw wewnętrznych wsłuchają się w tego typu postulat - obiecuje Rafał Trzaskowski.
- To, że prezydent Warszawy wskazał na szczególną odpowiedzialność policji i MSWiA, jest bardzo zasadne, bo mamy bardzo skomplikowaną sytuację. Wolność zgromadzeń jest ważna, natomiast ona nie może prowadzić do tego, że tworzymy sytuację niebezpieczną - komentuje poseł PO Tomasz Siemoniak.
Organizatorzy marszu narodowców zapowiadają, że weźmie w nim udział około 10 tysięcy osób.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN