Kto może zaglądać do naszego Internetowego Konta Pacjenta? Jakie dane i kiedy z naszego konta mogą przepłynąć w obce ręce? Po tym, jak całej Polsce minister zdrowia ujawnił medyczne dane doktora Piotra Pisuli, pojawiają się pytania, kto i w jakich sytuacjach ma prawo wiedzieć o naszych lekarzach, badaniach i lekach.
Internetowe Konto Pacjenta ma już prawie co drugi Polak. - Korzystam, bardzo aktywnie nawet. Przydaje się zwłaszcza w sytuacjach, w których nie spodziewam się, że może się przydać - mówi jedna z kobiet.
Na IKP wszystko jest odnotowane. Na portalu znajdziemy informacje, kiedy i przez kogo skierowanie zostało wystawione oraz kiedy i gdzie zrealizowane. Są też zapisane wszystkie leki, jakie przyjmujemy, i do jakich lekarzy chodzimy. Jednym słowem: wrażliwe dane.
CZYTAJ TAKŻE: Katarzyna Sójka ma zastąpić Niedzielskiego. To ona mówiła, że "kobiety niestety umierały, umierają i umierać będą"
Ci, którzy mają prawo nas sprawdzać, to dziesięciu administratorów bazy danych. Pracują w Narodowym Funduszu Zdrowia, Centrum E-zdrowie i Ministerstwie Zdrowia i przetwarzają nasze dane w celu zarządzania ochroną zdrowia, w celach naukowych i innych.
- Problem polega na tym, że w niektórych obszarach ten zakres ochrony daje dużą swobodę administratorowi w dokonywaniu oceny, czy to przetwarzanie jest celowe, czy nie - zwraca uwagę dr Robert Mołdach, ekspert ochrony zdrowia, prezes Instytutu Zdrowia i Demokracji.
Sprawa danych doktora Pisuli
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że przetwarza nasze dane celowo i że minister zdrowia osobiście tego nie robi. - Minister nie ma prawa wejść ani na konto pacjenta, ani na konto lekarza - informuje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Jednak były już minister Adam Niedzielski, choć nie miał prawa wejść, to otrzymał wrażliwe dane dotyczące doktora Piotra Pisuli i je opublikował. Cała Polska dowiedziała się, że lekarz zapisał sobie leki psychotropowe. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, którzy przeprowadzili w tej sprawie kontrolę w resorcie zdrowia, podejrzewają, że do danych innych lekarzy występujących w "Faktach" TVN też Adam Niedzielski mógł mieć dostęp.
- To, że minister Niedzielski poinformował na Twitterze o konkretnym przykładzie lekarza z Poznania, to nie wyklucza tego, że miał dostęp do wszystkich innych lekarzy, którzy w tych dniach 2-4 sierpnia wypowiadali się - podkreśla Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Adam Niedzielski ujawnił, co przepisał sobie lekarz. Marek Nowicki o działaniach ministra: "manipulacja" i "złamane prawa pacjenta
Do przekazywania danych z kont służy specjalny zaszyfrowany system. Adam Niedzielski otrzymał wrażliwe dane komunikatorem internetowym.
- Ponieważ jestem inspektorem danych osobowych, to uważam, że to, co zrobił minister, jest niedopuszczalne. Po prostu dane im wyżej, tym bardziej powinny być agregowane i anonimizowane. Nie może być czegoś takiego, że minister ma dostęp do indywidualnych danych pacjenta, a przesyłanie tych danych WhatsAppem to w ogóle jest horror - uważa pan Sławomir Orłowski.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN