Wojska specjalne namawiają byłych żołnierzy do powrotu do służby, bo brakuje instruktorów i szkoleniowców. Byli "specjalsi" mogą wrócić do zespołów bojowych, do logistyki lub na stanowiska w sztabie. Chętni, zanim wrócą do służby, przejdą mordercze testy sprawnościowe.
Jednostka GROM to wojskowa elita. Nie każdy może się do niej dostać.
- To kryterium jest tak wysokie, że niestety, ale cywile nie są w stanie tej selekcji przejść. Jak ktoś wymięka na selekcji, no sorry, ale to strata czasu - opowiada ppłk Andrzej Kruczyński, były oficer jednostki specjalnej GROM.
Strata czasu i dla kandydata, i dla jednostki. Dlatego wojska specjalne namawiają byłych żołnierzy do powrotu do służby. Byli "specjalsi" mogą wrócić do zespołów bojowych, do logistyki lub na stanowiska w sztabie. Chętni, zanim wrócą do służby, przejdą mordercze testy sprawnościowe.
- Uważam, że ci żołnierze, którzy zdecydowali się odejść, a jeszcze mają w sobie "power" i chcieliby wrócić, to jest dobra inicjatywa. Tym bardziej, że tworzy się ośrodek szkolenia wojsk specjalnych - mówi gen. Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO.
Brakuje instruktorów
Brakuje instruktorów i szkoleniowców. Część "specjalsów" w ostaniach latach pożegnała się z mundurem. Jak mówią byli żołnierze jednostek specjalnych - ci, którzy przyszli w ich miejsce, ci którzy maja szkolić młodych, nie zawsze mają to najbardziej istotne doświadczenie.
- Moje pokolenie miało to szczęście i nieszczęście, no bo jest trudno powiedzieć, że ktoś miał szczęście bycia na wojnie. Ale jednak przetarliśmy się na tych działaniach bojowych w Iraku czy w Afganistanie, a więc nasze doświadczenie, przekazywanie tej wiedzy młodym, nowym żołnierzom, na pewno ma dużą wartość - mówi Naval, były żołnierz GROM.
- Warto mieć w odwodzie taki drugi as w rękawie, który może wspierać, może wspomagać żołnierzy sił specjalnych. Może nie w stu procentach, ale w 60-70 - dodaje ppłk Andrzej Kruczyński.
Podobne jednostki weteranów mają miedzy innymi Amerykanie czy Brytyjczycy. Zajmują się właśnie szkoleniem młodych żołnierzy. Jak mówią polscy byli "specjalsi", ośrodki szkolenia to najlepsze miejsce dla tych ludzi. Działania na pierwszej linii frontu już niekoniecznie.
- Błędem jest wcielanie tych ludzi do zespołów bojowych, ponieważ tam nastąpiła już zmiana pokoleniowa. I taki weteran, który wróci do służby, to może w takich zespołach bojowych przynieść więcej szkody niż pożytku - przestrzega jednak generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Na powrót do służby mogą liczyć ci "specjalsi", którzy w cywilu są co najmniej rok.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24