Trzej byli asystenci posłanki Solidarnej Polski Marii Kurowskiej mieli otrzymać - jak opisuje "Gazeta Wyborcza" - z różnych rządowych instytucji prawie milion trzysta tysięcy złotych dotacji. Wszystko na działalność zakładanych i zarządzanych przez nich fundacji i organizacji pozarządowych.
Tak posłowie Solidarnej Polski próbowali bronić i tłumaczyć Marię Kurowską - posłankę Solidarnej Polski: - Miałem okazję z nią dzisiaj rozmawiać. Nie ma z tymi osobami kontaktu, nie pomagała w niczym, żeby cokolwiek, gdziekolwiek, jakiekolwiek projekty zostały wygrane - zapewnia Michał Wójcik z Solidarnej Polski.
Pytania i kontrowersje związane z posłanką Kurowska dotyczą rządowych grantów i trzech jej - obecnie już byłych - asystentów społecznych. Panowie Mokrzycki, Smalara i Węgrzyn - co opisały dziennikarki "Gazety Wyborczej" - z różnych rządowych instytucji otrzymali prawie milion trzysta tysięcy złotych dotacji. Wszystko na działalność zakładanych i zarządzanych przez nich fundacji.
Teraz cztery z nich wystartowały w kolejnych konkursach. Starają się o ponad 2 miliony 700 tysięcy złotych dotacji.
Granty rozdawał przede wszystkim Narodowy Instytut Wolności powołany przez wicepremiera Piotra Glińskiego. - Osoby, które realizują jakieś szlachetne projekty, musiałyby z góry zrezygnować z jakiejkolwiek dotacji ze strony organów polskiego państwa, tylko dlatego, że współpracują z jakimiś z posłów koalicji rządzącej. To oznacza, że ktoś, kto współpracuje z przedstawicielami demokratycznie wybranych parlamentarzystów, to jest zaraz trędowaty i nie może w ogóle z tego tytułu prowadzić dalej swojej działalności, którą od lat wcześniej prowadził - komentuje Zbigniew Ziobro, prezes Solidarnej Polski i minister sprawiedliwości.
Granty dla wybranych
Cała trójka asystentów od dawna związana jest ze środowiskiem i politykami prawicy na Podkarpaciu. Na przykład założone przez nich w 2019 roku stowarzyszenie "SODA" otrzymało łącznie ponad 700 tysięcy złotych dotacji. W przypadku dwóch organizacji najpierw rozpoczęła się ich współpraca z posłanką PiS-u, a dopiero potem - już jako jej asystenci - weszli do władz stowarzyszeń, wystartowali w konkursie i otrzymali rządowe dotacje. - PiS podzielił wszystkie organizacje pozarządowe na dwie grupy. Lewackie, czyli nie ich, i te, w których są działacze PiS-u, które mogą dostać pieniądze. I taki jest w tej chwili podział - zauważa Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Zdaniem opozycji - szczególnie w roku wyborczym podział jest prosty. Dotacje i granty - choć pochodzą z pieniędzy wszystkich podatników - trafiają niemal wyłącznie do kieszeni organizacji ideowo i kadrowo związanych z władzą. Jako przykład lider PO wskazał na samorządy. - Powiat, który ma PiS-owską władzę, to dostał środków sześć-siedem razy więcej od sąsiedniego powiatu, w którym PiS nie rządzi - stwierdził Donald Tusk.
Kulisy władzy PiS-u dobrze opisuje ujawniona przez portal tvn24.pl umowa koalicyjna zawarta między Jarosławem Kaczyńskim a Adamem Bielanem - szefem Partii Republikańskiej. Umowa ujawnia nie tylko podział stanowisk, ministerstw, instytucji, ale - jak się okazuje - za konkretną instytucją idzie też możliwość rozdzielania dotacji. Tak było w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Tyle że tam - po wybuchu afery - Jacek Żalek musiał oddać stanowisko.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24