Białoruski reżim sięga po kolejne represje. Prokuratura domaga się od szkoły języków obcych informacji o nauczycielach języka polskiego i o ich uczniach, w tym dzieciach. - To na pewno to jest próba nacisku, próba zastraszenia, próba wzięcia pod kontrolę osób uczących się języka polskiego, być może próba nacisku później na rodziców - skomentowała Anżelika Orechwo, prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi.
Już niedługo nauczanie języka polskiego może stać się na Białorusi czynem bohaterskim, a każdy, kto uczy się języka polskiego, może zostać wrogiem reżimu i zdrajcą.
- Nauczanie języka polskiego jest zagrożone tutaj na Białorusi - ostrzega Anżelika Orechwo, prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi.
W piśmie do jednej ze szkół języków obcych prokurator rejonowy domaga się dokładnych danych nauczycieli i uczniów, informacji o tym, czego się uczą, oraz kopii umów i dokumentów finansowych. Interesują go tylko ci, którzy wybrali język polski. Tak jest na całej Białorusi.
- To na pewno jest próba nacisku, próba zastraszenia, próba wzięcia pod kontrolę osób uczących się języka polskiego, być może próba nacisku później na rodziców - uważa Anżelika Orechwo. Polskie szkoły, a jest ich ponad sto na Białorusi, też znalazły się na celowniku władz.
Niedawne masowe kontrole skończyły się aresztowaniem czterech osób, w tym Andżeliki Borys, szefowej Związku Polaków na Białorusi, i Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza mniejszości polskiej. Według prokuratury siali nienawiść narodowościową i gloryfikowali "antysowieckie bandy". Grozi im 12 lat więzienia.
Żona Andrzeja Poczobuta nie ma wątpliwości, że władze ruszyły z ofensywą na polską mniejszość. - To, że on jest niewinny, to nie znaczy, że on nie będzie osądzony - oceniła Oksana Poczobut.
Represje dotykają wszystkich
Władze chcą zmienić ustawę oświatową, wprowadzić do polskich szkół obowiązkowe przedmioty po rosyjsku i egzamin końcowy. - Dlatego się obawiamy, że ta nowelizacja ustawy będzie krokiem w stronę rusyfikacji szkół, które na razie są polskie - mówi Anżelika Orechwo.
"Nie wykluczam, że dojdzie na Białorusi do sytuacji, w której będziemy musieli tajnie uczyć języka polskiego, jak robili to Polacy w czasach zaborów" - oceniła Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi.
Białoruscy opozycjoniści, którzy uciekli przed reżimem Łukaszenki do Polski, uważają, że to zemsta za wspieranie demokracji.
- To też propagandowe, żeby podzielić społeczeństwo. Pokazać, że ci są ekstremiści, a po drugiej stronie jest władza, która broni się i broni ludzi przed ekstremizmem - skomentował Paweł Łatuszka, lider białoruskiej opozycji.
- Niestety, widzimy, że ten reżim, który przegrał wybory i próbuje się utrzymać przy władzy, tak szybko się przybliża do Korei Północnej - powiedział Wład Kobiec, działacz Centrum Białoruskiej Solidarności.
Opozycja uważa, że Polaków na Białorusi spotyka to, co resztę białoruskiego społeczeństwa.
Autor: Andrzej Zaucha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Związek Polaków na Białorusi