Nikt za nich tego nie załatwi. To władze miejskie, wojewódzkie i marszałkowskie muszą natychmiast zapewnić opiekę psychiatryczną dla dzieci, młodzieży i dorosłych w Gdańsku. O problemie zrobiło się głośno, gdy 15-latka została zgwałcona w szpitalu.
Gwałt na dziewczynce za drzwiami oddziału szpitala psychiatrycznego w Gdańsku przeraża. Tak, jak przeraża opinia lekarzy.
- Podobne sytuacje się będą zdarzały. Dlatego, że system nie jest przystosowany do zapewnienia bezpieczeństwa niepełnoletnim pacjentom na oddziałach psychiatrycznych dla dorosłych - uważa Marcin Skarbek, ordynator oddziału dla dorosłych Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku.
15-letnia pacjentka przebywała na oddziale psychiatrycznym dla 50 dorosłych. Była podwójnie bezbronna. Po pierwsze wobec własnej choroby, a po drugie wobec dorosłego współpacjenta. Nocą, na sali bez monitoringu i z dwiema pielęgniarkami na końcu długiego korytarza.
- Podejrzany wykorzystał stan snu pokrzywdzonej. W godzinach wieczornych otrzymała ona leki nasenne. Podstępem doprowadził ją właśnie do poddania się innej czynności seksualnej oraz do obcowania płciowego - mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Teraz prokuratura i wewnętrzna komisja powołana przez marszałka pomorskiego sprawdzają, czy zachowane zostały procedury bezpieczeństwa. Sam pobyt dziecka wraz dorosłymi chorymi staje się prawie legalną regułą.
Opieka środowiskowa kuleje
- Jeżeli dziecko wymaga położenia w szpitalu i rodzice tego dziecka zgadzają się, że będzie mogło być położone na oddziale dla dorosłych, to taka procedura była stosowana - tłumaczy Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki.
NFZ zaleca, by pobyt na oddziale dla dorosłych miał miejsce tylko w sytuacjach wyjątkowych, zagrażających zdrowiu i życiu dziecka. Oddziały dziecięce szpitali psychiatrycznych są notorycznie przepełnione i młodych chorych nie ma już gdzie kłaść. W Gdańsku na oddziale dla 35 osób przebywa 41 osób. Nawet teraz, po zgwałceniu dziewczynki, dwoje niepełnoletnich chorych przebywa wraz z dorosłymi.
- Utarł się obyczaj, że jak dziecko jest niegrzeczne, czy agresywne, to natychmiast go do psychiatry, do psychiatryka, pod byle pretekstem, jako rodzaj kary - uważa Tomasz Piss, psychiatra.
Poza tym kuleje tak zwana opieka środowiskowa, czyli pomoc dla pacjentów po opuszczenia szpitala. Brakuje lekarzy, psychologów i pracowników socjalnych, którzy sprawdzaliby, jak chory radzi sobie w normalnym świecie. Za dużo pacjentów, za mało lekarzy. Na sześciu oddziałach szpitala i jednocześnie na ostrym dyżurze w Gdańsku pracuje na zmiany zaledwie 20 specjalistów.
Porozumienie jest konieczne
- Niektóre osoby już złożyły wypowiedzenie, a kilkoro specjalistów bardzo to rozważa - mówi Marcin Skarbek.
To oznaczałoby paraliż opieki psychiatrycznej dla półtoramilionowej aglomeracji. W środę w trybie awaryjnym zebrali się zarządzający pomorskimi szpitalami. Dwie placówki miałyby swoimi dyżurami i specjalistami odciążyć zagrożony szpital.
- Nie chciałbym sobie wyobrażać do czego mogłoby dojść, gdyby nie udało się porozumieć - stwierdza Michał Piotrowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Do wtorku zapadnie decyzja o doraźnym leczeniu szpitalnej psychiatrii.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24