W Siedlcach otwarty właśnie został dom dla ukraińskich uchodźców. Już mieszka tam trzysta osób, ale jest jeszcze miejsce dla kolejnych potrzebujących. Uchodźcy mogą znaleźć tam spokój i poczuć się bezpiecznie. Wiele punktów pomocy dla Ukraińców zniknęło z mapy Polski, a jesienią i zimą napływ uchodźców może się zwiększyć.
Akademik w Siedlcach zmienił się w dom uchodźcy - schronienie dla kobiet z dziećmi i osób z niepełnosprawnościami, które uciekły przed rosyjskimi bombami. Łącznie w budynku w Siedlcach mieszka 300 osób, ale miejsc jest dla 500.
- To są osoby, które przybywają głównie z Ukrainy wschodniej. To są osoby z doświadczeniem wojny, które już tak naprawdę nie będą miały do czego wrócić - wyjaśnia Aneta Żochowska, dyrektor Fundacji Leny Grochowskiej.
Uchodźcy z budynku korzystają za darmo. Mają co jeść i mogą zostać, ile potrzebują. W budynku jest wszystko, czego im teraz potrzeba. - Tu mam spokój, mam koleżanki, mamy Polaków. Teraz tu mieszkamy - stwierdziła pani Marina.
Przymusowa ewakuacja z obwodu donieckiego
Spokój chcą mieć też inni Ukraińcy, którzy właśnie wyjeżdżają ze wschodu kraju, gdzie zarządzono przymusową ewakuację.
- Nasze miasto zostało zniszczone, nie ma tam jak żyć. Nie ma gazu, nie ma wody, nie ma elektryczności. Ukrywaliśmy się przez miesiąc w piwnicy, dopóki wojsko nie przywiozło nas tutaj - powiedziała jedna z ewakuowanych kobiet.
Choć wiele punktów pomocy Ukraińcom zniknęło z mapy Polski, to jednak wciąż są miejsca, w których mogą odetchnąć przez chwilę. Nie widać już jednak zapału, z jakim Polacy pomagali w pierwszych tygodniach wojny.
- Wszyscy przyzwyczailiśmy się w pewnym sensie do wojny. Zapominamy, o tym, że ci uchodźcy cały czas napływają. 1/5 to są ludzie z tych terenów okupowanych, pozbawiona majątku, czasami okradzeni ze wszystkiego, nawet zegarki tradycyjnie kradną rosyjscy żołnierze - podkreśla Kajetan Wróblewski z Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy.
Część uchodźców wraca do kraju
Ukraińcy przyjeżdżają do Polski przede wszystkim z traumatycznymi wspomnieniami z wojny. - Wszystko, co w życiu zaplanowaliśmy, zmieniło się w ciągu jednej sekundy - powiedziała jedna z ewakuowanych z Ukrainy kobiet.
Dziennie do stolicy przyjeżdża około pół tysiąca osób za wschodniej granicy, ale niedługo może być ich więcej.
- Za moment przyjdzie jesień i będzie kolejny dramat, zaczną przyjeżdżać do nas ludzie, którzy teraz mogą mieszkać w budynkach bez okien i bez ogrzewania, bez infrastruktury - zwraca uwagę Justyna Grabowska z Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy.
W Medyce już nie widać takiego ruchu, jak w lutym czy w marcu, ale na co dzień granicę w kierunku polski pokonuje nawet 25 tysięcy osób.
- Od 24 lutego my już odprawiliśmy pięć milionów trzysta tysięcy osób na kierunku z Ukrainy do Polski. W tym samym czasie na kierunku z Polski do Ukrainy odprawiliśmy trzy miliony czterysta tysięcy osób - poinformowała por. Anna Michalska, rzeczniczka Komendy Głównej Straży Granicznej.
Coraz częściej nasi wschodni sąsiedzi wracają do Ukrainy tylko na chwilę - odwiedzić rodzinę, czy zawieść rzeczy, których teraz tam brakuje.
Autor: Marta Warchoł / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24