Program prokreacyjny, który zastąpił program refundowania in vitro i na który rząd PiS wydał 40 milionów, doprowadził do 209 poczęć w 15 miesięcy. To jedna z głównych przyczyn tego, że Polska znalazła się niemal na samym końcu Europejskiego Atlasu Polityki Leczenia Niepłodności.
W tej sprawie rząd jeszcze nigdy nie był tal blisko przyznania się do błędu.
- Był taki moment, że zastanawialiśmy się, co dalej z programem - mówił minister zdrowia Adam Niedzielski. To refleksja po tym, jak wydało się czterdzieści milionów złotych na program prokreacyjny, w wyniku którego w niemal półtora roku poczęto dwieście dzieci.
- Nie stosujemy najskuteczniejszej metody terapeutycznej, nie oferujemy najefektywniejszego leczenia dla par niepłodnych - uważa prof. Robert Spaczyński, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologicznej i rozrodczości. - Chcemy, czy nie chcemy, ale świat poszedł tak do przodu, że procedura in vitro jest jednym z podstawowych elementów leczenia - dodaje prof. Mariusz Zimmer, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
W ramach programu prokreacji rząd oferuje nielicznym parom postawienie diagnozy. Para dowiaduje się, że jest niepłodna i że dalszej pomocy w programie już nie otrzyma.
Polska na tle innych państw
PiS nieskutecznym programem zastąpiło zlikwidowaną refundację in vitro, która tysiącom par dałaby upragnione dziecko. Tymczasem w ubiegłym roku dzieci urodziło się w Polsce najmniej od końca drugiej wojny światowej. Dziurę demograficzną PiS zasypuje kolejnymi deklaracjami.
- Wspierać małżonków w tym, aby mogli mieć dzieci, bo dzieci są naszym dobrem najwyższym i tak naprawdę wspieramy rodziny, wspieramy dzieci i te programy staramy się, aby były jak najbardziej skuteczne - mówiła na konferencji prasowej Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej.
Trudno zrozumieć o jakiej skuteczności mówi minister Maląg patrząc na mapę Europejskiego Atlasu Polityki Leczenia Niepłodności, gdzie Polska jest na niemal samym końcu. Lepiej jest nawet w Rosji, Białorusi czy Turcji. Gorszy dostęp do leczenia niepłodności niż w Polsce jest tylko w Armenii i Albanii. Autorzy raportu piszą wprost: w Polsce dostęp do leczenia jest bardzo ograniczony, a jego refundacja po prostu nie istnieje.
- To najlepszy dowód na to, jak wielkim złem jest ideologia w funkcjonowaniu państwa - uważa Krzysztof Brejza, senator Koalicji Obywatelskiej.
Projekt Lewicy
Polska nie refunduje również nawet tak podstawowego w leczeniu męskiej niepłodności badania, jakim jest badanie nasienia uzyskiwanego poprzez masturbację.
- To jest koszt rzędu 100-150 złotych. Tymczasem w połowie przypadków niepłodności, tym czynnikiem, który ją powoduje, jest czynnik męski - zwraca uwagę Marta Górna ze Stowarzyszenia "Nasz Bocian".
W ubiegłym tygodniu Lewica złożyła w Sejmie projekt ustawy przywracającej państwowe finansowanie procedury in vitro, na którą normalnie stać nielicznych.
- Ludzie chcą założyć rodziny, kobiety chcą zajść w ciążę, ale nie mogą, bo ich po prostu na to nie stać - zaznacza Katarzyna Kotula, posłanka Lewicy.
Jednak dla półtora miliona niepłodnych polskich par rząd ma jedynie zapowiedź obserwacji programu, który nie działa.
- Będziemy stopniowo patrzyli na to, jak on będzie w ciągu tego roku realizowany - obiecuje minister zdrowia Adam Niedzielski.
Tymczasem niepłodne pary będą patrzyły, jak z powodów finansowych tracą szansę na zostanie rodzicami.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24