Jedni stawiają na internet, inni na spotkania oko w oko. Kandydaci na finiszu wyborczego wyścigu chcą wycisnąć z pozostałego czasu tyle, ile się da. Zwłaszcza, że sondaże dla wielu kandydatów opozycji nie są satysfakcjonujące.
Kiedy Władysław Kosiniak-Kamysz przemawiał, przebiegł przed nim chłopak w samych majtkach z okrzykiem "Władysław, do boju!". Bez takich smaczków kampania nie miałaby kolorytu, a kandydat Koalicji Polskiej na prezydenta - okazji, by zdać test na refleks. - Polska jest dużym krajem i jest miejsce dla wszystkich - powiedział na gorąco.
Sztab Władysława Kosiniaka-Kamysza musi jednak poważnie traktować końcówkę swojej kampanii. Jego poparcie w sondażach nie pnie się w ostatnich dniach w górę, choć po cichu na to liczono.
Dlatego to przyspieszenie: 9 województw, 13 miejscowości, a wszystko w trzy ostatnie dni przed ciszą wyborczą.
- Jak ja stanę przeciwko Andrzejowi Dudzie w drugiej turze, to szanse na to, że obecny prezydent będzie dalej pełnił swoją funkcję, spadają w radykalny sposób - przekonuje Władysław Kosiniak-Kamysz.
Od drzwi do drzwi
Szymon Hołownia może konkurować z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem w kategorii liczby uściśniętych dłoni.
Sztab Szymona Hołowni stawia bowiem na kampanię wyborczą "od drzwi do drzwi". W myśl zasady, że jeden przekonany może przekonać kilku kolejnych.
Akcja sztabu to także próba odzyskania wyborców, którzy według sondaży Kantar w ostatnich miesiącach zmienili swoje preferencje wyborcze.
Przede wszystkim jest to walka o każdego niezdecydowanego wyborcę.
- Mam dość tych mszy, na których nie wiem, kto jest ministrantem, a kto jest ministrem - przekonuje wyborców Szymon Hołownia.
W internecie i w trasie
Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji i narodowców, miał przez ostatnie tygodnie i miesiące bardzo duże wahania sondażowe. On w końcówce kampanii wyborczej jednak nie pędził po Polsce.
W ostatnich godzinach, nie licząc konferencji prasowej i kilku wywiadów, był aktywny w internecie. Z jednym, głównym przesłaniem do wyborców: że nie są skazani na "wybór mniejszego zła".
W sztabie Lewicy dziś nikt nie skacze z radości, bo sondaże Roberta Biedronia od dawna nie są tymi wymarzonymi. Dlatego sztab i wolontariusze kandydata Lewicy na prezydenta rozjechali się w czwartek po Polsce. Uznali, że choć czasu jest mało, to wystarczająco dużo, by lewicowe postulaty przebiły się przed ciszą wyboczą. Takie jak likwidacja Funduszu Kościelnego i wyprowadzenie lekcji religii ze szkół.
Robert Biedroń w piątek będzie w Krakowie, a kampanię skończy w Warszawie.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN