Władysław Frasyniuk świadomie nie poszedł do prokuratury - wiedział, że przyjdą po niego. To jego protest przeciwko łamaniu praw obywateli do zgromadzeń. Przeciwko zatrzymywaniu, przetrzymywaniu na komisariatach, sądzeniu tych, którzy pokojowo demonstrują.
Naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza - chodzi zapewne o moment, gdy Władysław Frasyniuk przepychał się z policjantami.
- Stali tam gdzie nie powinni stać, ja stałem w miejscu, w którym protestowałem przeciwko naruszaniu swobód obywatelskich, naruszeniu prawa do swobody organizowania się i do protestowania - mówił Władysław Frasyniuk.
Ten protest - blokowanie miesięcznicy smoleńskiej w czerwcu 2017 roku był celowym aktem sprzeciwu - nieposłuszeństwa obywatelskiego wobec nowego prawa.
- Protestował wobec łamiącej konstytucję ustawie o zgromadzeniach - komentuje Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.
- Prokuratura nie powinna ścigać tych, którzy protestują przeciwko złemu prawu - uważa przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.
Tak w środę broniła Frasyniuka w Sejmie opozycja, a tak wtedy - mówili inni blokujący miesięcznicę.
- Świadomie naruszając PiS-owskie prawo, z którym w głębi naszych sumień zgodzić się nie możemy - oświadczył w czerwcu 2017 roku Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP.
Pierwszeństwo dla cyklicznych manifestacji
Prawa o zgromadzeniach, które PiS zmieniło w taki sposób, że pierwszeństwo mają demonstracje zarejestrowane przez wojewodę, który jest przedstawicielem władzy, a więc obecnie Prawa i Sprawiedliwości, jako cykliczne i zabraniając jednocześnie wszelkich kontrmanifestacji w odległości mniejszej, niż sto metrów.
- Ta ustawa pozwala na unikanie konfliktów - mówił w grudniu 2016 roku ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak.
W praktyce jednak wygląda to tak, że maszerujący w miesięcznicy w lipca 2017 roku - krzyczeli "Bolek" przez nikogo nie niepokojeni, a gdy ktoś krzyknął "Lech Wałęsa" - dostawał mandat lub był spisywany przez policje.
- Konstytucyjną wolność mamy jedną. Ona służy wszystkim obywatelom - podkreśla Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
- Tak długo, jak robią to w sposób pokojowy i nie powodują żadnych agresywnych zachowań, tak długo ich wolność powinna być chroniona - uważa Barbara Grabowska-Moroz z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Tymczasem za same okrzyki wystawiano wnioski o ukaranie, w tym za zakłócanie aktu religijnego, mimo, że Archidiecezja Warszawska nie chciała stwierdzić, czy miesięcznice to istotnie akt religijny, bo nie jest ich organizatorem. Pojawiały się także kolejne pomysły dotyczące kosztów pracy policji.
- Zmienić ustawę o zgromadzeniach, obciążając kosztami tych, którzy deklarują na przykład zablokowanie - mówił w lipcu 2017 roku w "Salonie politycznym Trójki" Mariusz Błaszczak.
Podobnie w listopadzie policja usunęła kontrmanifestacje przed Marszem Niepodległości. Znów dla bezpieczeństwa, choć jej uczestnicy tylko siedzieli.
- Podstawowym zadaniem policji jest zapewnić bezpieczeństwo wszystkim - mówił w styczniu minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński.
Ale policja nie zatrzymała uczestników marszu, którzy lżyli i popychali siedzące na ich drodze kobiety, ani nie usunęła rasistowskich transparentów.
Kilkadziesiąt postępowań
Obecnie w toczy się kilkadziesiąt postępowań przeciwko protestującym wobec PiS - na miesięcznicach czy przed Sejmem.
W środę po zatrzymaniu Frasyniuka politycy PiS powtarzają jedno. - Każdy jest równy wobec prawa - zaznaczył w "Sygnałach dnia" marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Ale nie wobec nowego prawa o zgromadzeniach - przekonuje Barbara Grabowska-Moroz.
- Może powodować, że są równi i równiejsi - uważa przedstawicielka HFPC.
Ci równi spotkali się w środę we Wrocławiu i Warszawie na pikietach wsparcia dla Frasyniuka. Jednym z haseł było "nikt nie zostanie sam".
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN