Pieniędzy na KPO jak nie było, tak nie ma, bo Polska nie spełniła warunków, do których się zobowiązała. Mateusz Morawiecki twierdzi, że połowa z tych pieniędzy już jest w Polsce, a druga połowa jest blokowana na żądanie opozycji. Skąd takie stwierdzenie?
Podczas sobotniego spotkania Mateusza Morawieckiego z mieszkańcami Kościerzyny padło pytanie o środki z unijnego funduszu odbudowy. - Już teraz część z tych pieniędzy płynie do Polski. Druga część, zablokowana przez sędziów i komisarzy, i zablokowana na żądanie ludzi z Platformy Obywatelskiej, czeka - odpowiedział Mateusz Morawiecki.
Obiecywane 770 miliardów złotych to łączna kwota należnej Polsce części unijnego budżetu na następne lata oraz naszej części unijnego pandemicznego funduszu. Z tej pierwszej budżetowej puli do Polski docierają już, owszem, ale tylko techniczne zaliczki. Przy wypłacie ostatecznych sum Bruksela będzie sprawdzać, czy Polska nie łamie zasad praworządności, bo na taki warunek zgodził się premier Mateusz Morawiecki. Druga pula, środki z unijnego funduszu odbudowy, czyli pieniądze na słynne KPO, mogłyby być w Polsce od roku, ale nie są. - 100-procentowa odpowiedzialność za brak środków z KPO spoczywa na premierze Morawieckim i rządzie Prawa i Sprawiedliwości - uważa Miłosz Motyka, rzecznik prasowy PSL.
- Zgodził się (premier - przyp. red.) na warunki, których nie jest w stanie dzisiaj dotrzymać - zauważa Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu z PSL. Mateusz Morawiecki rzeczywiście sam negocjował z Brukselą warunki wypłat. Jeden z nich miała realizować najnowsza ustawa o Sądzie Najwyższym, ale kiedy już się zdawało, że sprawa zmierza do końca, to prezydent tę regulację odesłał do Trybunału Konstytucyjnego.
- Mogę potwierdzić, że poinformowaliśmy stronę polską, że ta ustawa może rozwiązać problem, ale nie wszystkie problemy wokół polskiego wymiaru sprawiedliwości - przekazała wiceszefowa KE Vera Jourova, zaznaczając, że chodzi tylko o pierwszy kamień milowy. Bruksela mówi, że nie pozostało nic innego, jak czekać, żeby ustawa weszła w życie. W Trybunale Konstytucyjnym trwa konflikt i jeszcze nie wiadomo, czy i kiedy TK wypowie się o tej ustawie. - Moim zdaniem się nie wypowie, a nawet jak się wypowie, to żeby to się udało w tym roku, to myślę, że to jest bardzo mało prawdopodobne - mówi Adam Szłapka, poseł Nowoczesnej i Koalicji Obywatelskiej.
Impas trwa
- Nie znamy kalendarza pana Jarosława Kaczyńskiego, bo być może jest umówiony z panią prezes Trybunału Konstytucyjnego na jakiś deser i tam podejmą decyzję - zgaduje Robert Obaz, poseł Nowej Lewicy. Premier niezmiennie jest spokojny. - Jestem spokojny. Te pieniądze spokojnie do Polski przybędą, a projekty z tak zwanego KPO już teraz są realizowane. Już na nic nie czekamy, tylko realizujemy te projekty, więc proszę się o to nie obawiać - powiedział w sobotę Morawiecki.
Część projektów PiS zaczęło realizować ze środków krajowych, ale to chwilowe rozwiązanie. Na przykład we Włoszech, w Hiszpanii i Portugalii unijne granty są już inwestowane pełną parą. Polski rząd na początku też był zachwycony wizją ogromnych unijnych środków, ale w międzyczasie stanowisko wyraźnie się zmieniło. Kiedyś pieniądze nazywane "nowym planem Marshalla" stały się nagle "sumami stosunkowo nie największymi". Tak rządzący zaczęli mówić, kiedy po polskiej stronie pojawiły się problemy z realizacją warunków wypłat. - Ubolewam, że organy Unii Europejskiej szukają pretekstów, żeby tych środków nie wypłacić - stwierdził Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS.
- Unia Europejska będzie blokowała te pieniądze, chcąc pomóc wygrać wybory Platformie Obywatelskiej i Lewicy. To się nie uda. My wygramy wybory i środki do nas trafią - zapewnił Artur Szałabawka, poseł PiS.
Opozycja odpowiada, że rząd zakłamuje rzeczywistość. - No, niestety, ale PiS nie wycofało się z łamania praworządności, a to było głównym warunkiem do odblokowania pieniędzy z KPO - zauważa Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.
Poza kłopotami z pieniędzmi, które mogłyby w Polsce być i pracować, a nie ma ich i nie pracują, mamy też kłopot z pieniędzmi, które jesteśmy Brukseli winni. To kary za niewykonywanie decyzji TSUE. - Za to nieodpowiedzialne zachowanie PiS-u, za łamanie konstytucji, my płacimy rachunek. Naprawdę bardzo smutne - uważa Rafał Trzaskowski. Za samą działalność utworzonej przez PiS Izby Dyscyplinarnej jesteśmy Brukseli winni dwa i pół miliarda złotych. Część z tej sumy Bruksela już sobie potrąciła.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24