O bolesnych insynuacjach i nagonce mówi minister edukacji Anna Zalewska, odnosząc się do afery PCK. Od ponad dwóch lat w tej sprawie trwa prokuratorskie śledztwo. Minister ma być wezwana na przesłuchanie, bo głównym podejrzanym jest jej były zastępca w regionalnych wałbrzyskich strukturach PiS - Jerzy G. Według śledczych to on miał razem ze współpracownikami wyciągać ubrania z kontenerów PCK i, zamiast przekazywać potrzebującym, sprzedawać je w zaprzyjaźnionych sklepach. Te pieniądze miały być wydatkowe na kampanie wyborcze PiS. Minister zaprzecza dziś, by Jerzy G. był jej współpracownikiem, choć - jak twierdzi, znali się. Minister wystąpiła jednak w spocie Jerzego G., a on sam w trakcie kampanii organizował jej spotkania.
Prokuratura zapowiedziała, że chce przesłuchać Annę Zalewską w sprawie PCK. Minister edukacji zaprzecza, że cokolwiek łączy ją i aferę, w wyniku której z wałbrzyskiego oddziału PCK wykradziono ponad milion złotych. - Nie mam z żadnymi aferami nic wspólnego - przekonuje Anna Zalewska. - Sklejanie mnie z tą aferą to po prostu insynuacja.
Ale prokuratorskie śledztwo trwa od ponad dwóch lat. Zarzuty w tej sprawie usłyszało 7 osób, w tym były radny PiS i dyrektor oddziału we Wrocławiu. To właśnie Jerzy G.
Według śledczych to on miał razem ze współpracownikami wyciągać ubrania z kontenerów PCK i, zamiast przekazywać potrzebującym, sprzedawać je w zaprzyjaźnionych sklepach. W ten sposób z PCK miał wyprowadzać pieniądze.
"Nie jest moim współpracownikiem"
A rola Anny Zalewskiej - czy znali się z Jerzym G.? - Oczywiście - mówi dzisiejsza minister. - To był radny z mojego okręgu, ale nie jest moim współpracownikiem.
Jacek Harłukowicz z wrocławskiego oddziału "Gazety Wyborczej" mówi, że "pani minister Zalewska minęła się z prawdą dwukrotnie". Zaprzeczyła, by główny podejrzany w aferze był jej współpracownikiem. Tymczasem jeszcze w 2016 roku temu mówiła w Telewizji Sudeckiej: - Nie mogłam odmówić prezesowi dolnośląskiego oddziału PCK Jurkowi G. żeby tu być, świętować, i dziękować sobie za to, co PCK robi na co dzień.
Według informacji opisanych przez "Gazetę Wyborczą" Jerzy G. z Anną Zalewską znają się od 2002 roku. Taką też informację można znaleźć w ulotce wyborczej z roku 2014. - Jerzy G. bardzo aktywnie zaangażowany był w kampanię wyborczą Anny Zalewskiej w 2015 roku, organizował jej spotkania, koordynował pracę wolontariuszy - mówi Jacek Harłukowicz.
"Osoba kompetentna, wie, jak zadbać o wasze sprawy"
Zalewska wystąpiła też w spocie wyborczym Jerzego G. - To osoba kompetentna, wie, jak zadbać o wasze sprawy - mówiła.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza" w 2016 roku Jerzy G. został wybrany członkiem zarządu wałbrzyskich struktur Prawa i Sprawiedliwości. W tym samym czasie, kiedy przewodniczącą zarządu była Anna Zalewska.
Dziś Zalewska mówi, że "z dużą przykrością" wysłuchuje "tego typu insynuacji". - Prokurator umorzył postępowanie, wskazując, że łączenie mnie z aferą jest niedopuszczalne - dodaje.
To właśnie druga ze spraw, o których mówił autor tekstów o aferze PCK - Jacek Harłukowicz. - Po raz drugi minęła się z prawdą, twierdząc, że śledztwo w sprawie finansowania kampanii z tych środków zostało umorzone. Umorzony został jedynie wątek nielegalnego finansowania Jerzego G. z 2014 roku - zauważa.
Nieoficjalnie - wątek finansowania kampanii PiS w śledztwie PCK cały czas się przewija. Nieoficjalnie, bo prokuratura w tej sprawie milczy. Pod koniec lutego, gdy na jaw wyszły kolejne wątki afery, opozycja domagała się od Prokuratora Generalnego ujawnienia wszystkich dokumentów dotyczących tej sprawy.
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: Fakty po południu TVN24