Kilkadziesiąt tysięcy hektarów lasów powalonych, tysiące domów zniszczonych i sześc ofiar śmiertelnych - tak było w 2017 roku po przejściu nawałnicy w gminie Rytel. Co przez dwa lata udało się naprawić?
- Jak wszyscy przeżyłem szok. Zobaczyłem, że nic nie ma. Szosą zacząłem iść na zachód i widziałem coraz większe pole zniszczeń - tak Borys Gielniak, leśniczy z Leśnictwa Zdroje, wspomina to, co stało się z jego lasem w 2017 roku. W gminie Rytel mieszka od 30 lat.
- Opłakiwałem mój las, bo to tak jakby bliska osoba odeszła - dodaje Borys Gielniak.
W nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku przez gminę Rytel przeszła nawałnica stulecia, która spustoszyła teren Borów Tucholskich.
- Chyba najgorszy dzień w moim życiu i wielu mieszkańców. Nie tylko samego Rytla, ale też i wielu terenów dotkniętych tą nawałnicą - mówi Łukasz Ossowski, były sołtys Rytla.
Zginęło łącznie sześć osób. Wśród nich były dwie harcerki, które przebywały na obozie w Suszku - 13-letnia Asia i 14-letnia Olga.
Śledztwo w sprawie śmierci dziewczynek trwa do dzisiaj. Zarzuty postawiono już w sumie pięciu osobom. Urzędnikowi Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Chojnicach, który nie rozesłał ostrzeżenia pogodowego i dwóm komendantom obozu, którzy zdaniem śledczych źle zorganizowali zabezpieczenia i ewakuację obozowiska. Ostatnio prokuratura oskarżyła dwoje synoptyków, którzy pełnili wówczas dyżur.
- Osobom tym został przedstawiony zarzut nieumyślnego niedopełnienia obowiązków służbowych, poprzez niepodniesienie stopnia zagrożenia meteorologicznego dla województwa pomorskiego oraz województwa kujawsko-pomorskiego z 2. na 3. stopień, pomimo istniejących ku temu przesłanek - tłumaczył w lipcu Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Około 100 lat czekania
Wiatr wiejący z prędkością do 150 kilometrów na godzinę zerwał dachy z prawie 3000 domów i zniszczył łącznie 44000 hektarów lasów. Najbardziej ucierpiały nadleśnictwa w Gnieźnie, Runowie, Rytlu, Lipuszu i Czersku.
Duża cześć terenu została zupełnie ogołocona z drzew. Te, które się ostały, zostały bardzo zniszczone przez wiatr. Przy usuwaniu skutków nawałnicy pracowało prawie 70000 strażaków. Pomoc wojska przyszła dopiero po kilku dniach, ponieważ początkowo wojewoda nie widział takiej potrzeby.
- Do zbierania gałęzi, do zamiatania liści, nie będziemy wzywać wojska - tłumaczył w 2017 roku Dariusz Drelich, wojewoda pomorski.
Po oczyszczaniu terenu przyszedł czas na wielkie sadzenie. W 2018 roku harcerze, strażacy i wolontariusze wspólnie obsadzali teren. Na powierzchni około pięciu hektarów zostało posadzone ponad 50 tysięcy sadzonek. Drzewka rosną już prawie półtora roku. Żeby las wrócił do stanu sprzed nawałnicy potrzeba będzie około 100 lat.
Autor: Mateusz Kudła / Źródło: Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: tvn24