Lekarzy nie zastąpią, ale mogą być dla nich niezastąpioną pomocą. Roboty coraz śmielej wkraczają na sale operacyjne. Ze swoją precyzją i możliwościami są przyszłością nowoczesnej medycyny. Tam, gdzie już są teraźniejszością, są dla chirurga jak trzecia ręka i druga para oczu.
Lekarze Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie pobrali nerkę od Ewy Łuczkiewicz i przeszczepili ją jej mężowi. - Operowana byłam przy użyciu robota da Vinci, z czego się bardzo cieszę i rzeczywiście dzisiaj się czuję rewelacyjnie - zapewnia pacjentka.
Trzecia ręka chirurga
Taki zabieg jak w przypadku pani Ewy, można wykonać tradycyjną metodą laparoskopową - bez użycia robota. Ale robot ma swoje zalety. - Po pierwsze (dzięki robotowi - przyp. red.) chirurg ma nie dwie, tylko trzy ręce, o czym nie wszyscy wiedzą, ale to też jest bardzo ważne - wyjaśnia profesor Marek Durlik, chirurg i transplantolog z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie. Na tej trzeciej ręce chirurga jest umieszczony tor wizyjny. - Po drugie (obecność robota - przyp. red.) zapewnia dziesięciokrotne powiększenie, po trzecie jest to obraz z kamery, która jest od dołu skierowana, i która zapewnia obraz HD bardzo wysokiej jakości - dodaje profesor Durlik.
Widać wszystko bardzo dobrze i to w takich miejscach, które dotąd dla oka chirurga były słabo dostępne. To podstawowa funkcja robotów chirurgicznych - także robotów Versius, przy pomocy których lekarze usuwają na przykład raka prostaty. - Przy robocie da Vinci oglądamy tkanki, widząc w 3D, co daje nam taki efekt bycia w środku pacjenta. Tak samo w robocie Versius, gdy zakładamy okulary 3D, powoduje to, że mamy lepszy wgląd w tkanki i ten obraz jest o wiele bardziej wyrazisty i głębszy - tłumaczy doktor Mateusz Jobczyk, urolog ze Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie i Szpitala "Salve Medica" w Łodzi.
Potrzeby są większe
W Polsce pracuje już około dziesięciu Versiusów i niemal dwa razy tyle robotów da Vinci. Natomiast nie ma w Polsce ani jednego Mazora - robota do operacji kręgosłupa. Pierwszy egzemplarz bardzo by chciał mieć u siebie profesor Robert Gasik z Narodowego Instytutu Geriatrii Reumatologii i Rehabilitacji. - On się uczy na podstawie badań tej nowej anatomii pacjenta i dostosowuje założenie każdego implantu do tej anatomii. Oczywiście my nadzorujemy prace robota, więc trochę to jest taki koleżeński układ. Trochę on nadzoruje nas - opowiada profesor Robert Gasik, kierownik Kliniki Neuroortopedii i Neurologii w Narodowym Instytucie Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji.
Mózg robota - czyli jego oprogramowanie - to podstawa. Czasami nawet on sam wystarcza. Tak jak w przypadku polskiej produkcji robota Ictal do diagnozy pacjentów z epilepsją.
Państwo Łuczkiewiczowie - szczęśliwy biorca i szczęśliwa dawczyni - leżą na tej samej sali. Pani Ewa już we wtorek zostanie wypisana. Jej mąż wkrótce potem.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: CMR SURGICAL