Dotychczasowe badania wciąż nie dały odpowiedzi na pytanie, co spowodowało katastrofę ekologiczną na Odrze. Rząd na razie ma trzy hipotezy: zrzut do rzeki substancji toksycznej, zanieczyszczenie rzeki z przyczyn naturalnych i odprowadzenie wód przemysłowych w znacznej ilości. Dr Magdalena Cubała-Kucharska uważa, że w rzece mogło dojść do wysypu toksycznych pierwotniaków, bruzdnic.
Tony martwych ryb, setki przebadanych próbek wody i padłych zwierząt na całym odcinku rzeki, a o przyczynach wciąż niemal nic nie wiadomo.
- Państwo nie było w stanie zareagować na kryzys, który nastąpił dlatego, że brakuje woli, brakuje pracowników, brakuje kompetencji i profesjonalizmu w służbach - ocenia prof. Zbigniew Karaczun, specjalista ochrony środowiska ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ekspert Koalicji Klimatycznej.
Efekt jest taki, że rząd cały czas ma tylko hipotezy. Pierwsza z nich to zrzut do rzeki substancji toksycznej przez któryś z licznych zakładów pracy. Druga to zanieczyszczenie rzeki z przyczyn naturalnych - niski poziom wód i wysoka temperatura doprowadziły do większego stężenia zanieczyszczeń. Trzecia teoria to odprowadzenie do rzeki dużej ilości wód przemysłowych, co mogło doprowadzić do zatrucia.
- W wodach przemysłowych jest dużo chloru, który jest aktywnym pierwiastkiem i mógł potencjalnie uruchomić zanieczyszczenia z osadów dennych - powiedziała Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.
- Powiem szczerze, że gdyby się okazało, że to nie jest zrzut toksyczny z fabryki, tylko że to jest efekt naszych zmian klimatu, to ja bym się bał tego jeszcze bardziej, bo nie możemy z tym nic zrobić - podkreśla prof. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
Co naprawdę się stało, można byłoby ustalić, gdyby próbki skażonej wody z Odry i padłych zwierząt pobrano niezwłocznie po zatruciu i dokładnie je przebadano.
- Przez dwa tygodnie pozwolono na to, żeby Odrę zabito na 10, może 20 lat - ocenia prof. Marcin Drąg z Katedry Chemii Biologicznej i Bioobrazowania Politechniki Wrocławskiej.
Toksycznie pierwotniaki?
Teraz dowody zbrodni rozpłynęły się w wodzie i przyczyn zatrucia trzeba szukać niemal po omacku. Problem w tym, że nie wiadomo, czego szukać. Rzeka uległa skażeniu chemicznemu czy biologicznemu?
Niektóre badania wykazywały wyższy poziom zasolenia, inne wysokie natlenienie. Według doktor Magdaleny Cubały-Kucharskiej, specjalistki medycyny rodzinnej podwyższony poziom tlenu może świadczyć, że w rzece rozwinęły się toksyczne miniaturowe pierwotniaki - bruzdnice.
- Mogą być tak toksyczne, że akweny nimi zatrute są objęte masowym wymieraniem gatunków. Mogą być także bardzo toksyczne dla ludzi, także w kontakcie przez skórę - wskazuje Cubała-Kucharska.
To tylko jedna z teorii, którą też trzeba sprawdzić. W 2016 roku do podobnego zatrucia rzek doszło w Finlandii. Często też dochodzi w Stanach Zjednoczonych. Standardowe badania ich nie wykrywają.
- My musimy wyjść z pudełka i pomyśleć, że szukamy czegoś, czego do tej pory u nas nie było - dodaje Cubała-Kucharska. - To może być coś zupełnie innego, jakiś patogen, bakteria, wirus - komentuje prof. Jacek Piskozub.
Im dłużej będą trwały poszukiwania, tym mniejsza szansa na sukces.
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24