Na mszy w dniu, kiedy Kościół miał się pochylić nad ofiarami pedofilii, arcybiskup Andrzej Dzięga podkreślił, że nikt nie jest bez grzechu. On sam jest oskarżany o to, że roztoczył "parasol ochronny" nad księdzem Andrzejem Dymerem. Ksiądz Andrzej Dymer, który zmarł 16 lutego, według licznych świadectw wykorzystywał seksualnie dzieci, ale nie poniósł za to żadnej kary.
- Każdy wobec Boga rozpoznaje tajemnice swojego sumienia, życia, swoich wyborów, swojej drogi - powiedział arcybiskup Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński, w czasie piątkowego nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Jak dodał każdy "gdy przed Bogiem stajemy, widzi, że nie jest bez grzechu".
Te słowa padły, gdy Kościół w Polsce miał pochylić się nad ofiarami pedofilów, w dzień modlitwy i pokuty za grzechy wykorzystywania seksualnego dzieci. Według wielu te słowa problem bagatelizują.
- Prawdopodobieństwo, że robi to również w jakimś stopniu cynicznie, jest bardzo wysokie. Dlatego to jest tak oburzające. To jest wprost niemoralne - skomentował słowa arcybiskupa dominikanin ojciec Paweł Gużyński. - Jedyne dobre rozwiązanie dla Dzięgi w tym momencie jest takie, że podaje się do dymisji - dodał.
Słowa o tym, że każdy jest grzeszny, padły z ust arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, o którym głośno jest w kontekście sprawy księdza Andrzeja Dymera, który zmarł 16 lutego.
O tym, że ksiądz Dymer wykorzystywał seksualnie dzieci, szczecińscy biskupi mieli wiedzieć już od 1995 roku. Co może oznaczać, że pozwalali mu działać i krzywdzić.
- Arcybiskup Dzięga zaplanował również roztoczenie tego parasola ochronnego nad księdzem Dymerem w sposób bardzo szeroki, bo sięgający aż Watykanu - stwierdził Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika "Więź".
Prace państwowej komisji ds. pedofilii
- My dalej badamy tę sprawę. Tam jest kilka tomów akt. Z tego, co pamiętam, pięć albo sześć tomów akt. Analizujemy ją pod kątem chociażby postępowania prokuratorskiego i sądowego, a także pod kątem na przykład niezawiadomienia organów ścigania - oświadczył w programie "Sprawdzam" w TVN24 Błażej Kmieciak, przewodniczący państwowej komisji ds. pedofilii.
Posłowie opozycji chcieli w piątek wejść na posiedzenie komisji i skontrolować jej pracę, ale nie zostali wpuszczeni. - Powinniśmy sobie wszyscy zadać w tym momencie pytanie, czy komisja powinna zmienić nazwę na komisję krycia pedofilii - powiedziała posłanka PO Kamila Gasiuk-Pihowicz.
- To miała być komisja otwarta, to miała być komisja, która miała słuchać poszkodowanych, która miała transparentnie, w sposób przejrzysty działać, a to jest komisja, która wydaje 12 milionów nie wiadomo na co - dodał poseł Inicjatywy Polska Dariusz Joński.
Szef komisji tłumaczył jednak w TVN24, że na posiedzenie komisji nie wpuściłby polityka z żadnej opcji. - Te ponad 100 spraw, które prowadzimy, ponad 50 wystąpień do prokuratury, dotyczą najbardziej najbardziej intymnych, najbardziej poufnych spraw. Show polityczny, który chce zrobić taki czy inny polityk, naprawdę nie robi na mnie wrażenia - powiedział. Jak dodał, komisja zajmuje się obecnie dziewięcioma sprawami, gdzie pedofilem miał być ksiądz.
Według ojca Pawła Gużyńskiego to właśnie ta komisja daje niektórym duchownym błędne poczucie bezpieczeństwa. - To jest atrapa i kuriozum w świecie sprawiedliwości - ocenił.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24