Ta historia nie ma happy endu. Opowiada o chorobie człowieka, która zakończyła się tragicznie. I choć śmierć Gino nie była spowodowana koronawirusem, to według jego najbliższych pandemia przyśpieszyła jego odejście. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Wiosną, gdy koronawirus szalał we Włoszech, fotograf i nauczyciel Marzio codziennie pokazywał, jak wygląda życie w jednej z pierwszych włoskich czerwonych stref. Dokumentował życie swojej rodziny w dobie pandemii. Bohaterem jego relacji często był dziadek.
- Życie bez niego jest dziwne. Brakuje mi jego obecności. Tej fizycznej. Mentalnie nie zawsze był już z nami, bo żył trochę w swoim świecie - mówi Marzio Toniolo.
Gino - dziadek Marzio - miał 88 lat. Całe swoje życie, od narodzin do śmierci, przeżył w San Fiorano. Cierpiał na demencję. Według rodziny jego stan pogorszył się, gdy wprowadzono ograniczenia związane z pandemią.
Krewni wymyślali mu różne zajęcia. Gino łamał i układał herbatniki lub porządkował karty ze zdjęciami i modlitwami za zmarłych przyjaciół. Czekał aż władze poluzują ograniczenia i będzie mógł swobodnie wyjść z domu.
Pierwsza okazja ku temu nadarzyła się 3 czerwca. Od tamtej pory Gino spacerował po ulicach u boku żony.
"Czujemy się trochę, jakbyśmy się z nim żegnali"
Latem mężczyzna dwa razy upadł. Jego stan pogorszył się na tyle, że rodzina nie mogła się nim dłużej opiekować.
- Potrzebuje specjalistycznej opieki. To dla niego najlepsze - opowiadał wówczas jego wnuk.
Gino został przeniesiony do ośrodka opieki. Ze względu na pandemię pacjentów obowiązuje dwutygodniowa kwarantanna. Krewni nie wiedzieli, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczą.
- Czujemy się trochę, jakbyśmy się z nim żegnali. Przygotowujemy się na to. Jest w łóżku. Czekamy aż odbierze go karetka - mówił na jednym z filmów Marzio.
Gino zmarł tydzień po wyjeździe.
Zgodnie z tradycją i jego życzeniem, ostatnie pożegnanie odbyło się w domu. Przyszło na nie wielu mieszkańców San Fiorano.
- Mimo smutku w ostatnich dniach byliśmy spokojni. Wszyscy otaczali nas miłością. Dziadek był dobrze znany w miasteczku. Był jednym z najstarszych mieszkańców - mówi Marzio.
Teraz rodzina Marzio skupia się na żonie zmarłego Gino - Ines. Była przy nim przez 63 lata. Jak mówi Marzio - na pewno będzie potrzebowała bliskości rodziny.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS