Pilot myśliwca MiG-29, który rozbił się pod Warszawą, nie katapultował się - mówi "Faktom" Bartosz Kownacki, wiceszef resortu obrony. Na tę informację czekaliśmy kilkadziesiąt godzin. Wcześniej MON albo milczał, albo wydawał sprzeczne sygnały.
Kolejna zmiana i kolejne posiłki. Od kilkudziesięciu godzin w okolicach Mińska Mazowieckiego cały czas pracują żołnierze. Przygotowują leśną drogę, którą wywożony będzie wrak samolotu.
Rozbitego MiG-a cały czas badają eksperci wyjaśniający przyczyny tego wypadku. Na ich ustalenia trzeba poczekać co najmniej kilka miesięcy. Ale już dziś pojawiają nowe, sensacyjne informacje na temat tego pechowego lotu.
- Z tych wstępnych informacji, które już są po oględzinach miejsca zdarzenia wynika, że pilot się nie katapultował. Ale lepiej byłoby poczekać na ustalenia komisji i nie spekulować - przyznał w rozmowie z "Faktami" Bartosz Kownacki, wiceminister obrony narodowej.
"Łatwiej trafić szóstkę w totka"
Ogromna prędkość samolotu - około 300 kilometrów na godzinę - wieczór, nieoświetlony teren. Właśnie w takich warunkach pilot uderzył w drzewa. Wiele wskazuje na to, że z roztrzaskanej maszyny wyszedł o własnych silach.
- Wylądować i mieć tylko taką kontuzję? O wiele łatwiej trafić szóstkę w totka. To jest moje zdanie, bo prawdopodobieństwo uszkodzenia ciała czy utraty życia było bardzo duże, wiec pilot może mówić o olbrzymim szczęściu - podkreśla kpt. Witold Sokół, były pilot samolotów MiG-29.
- Jeśli prawda są te doniesienia, że pilot się nie katapultował, a na zdjęciach z relacji filmowych z miejsca wypadku przecież widzimy sporo drzew, możemy mówić o sporym szczęściu tego pilota - wskazał Tomasz Białoszewski, publicysta lotniczy.
Eksperci sugerują, że o pozostaniu pilota w kabinie do samego końca lotu może świadczyć fakt, że nie nadal on sygnału alarmowego, który mógłby uruchomić po wystrzeleniu fotela.
Mogą też za tym przemawiać obrażenia pilota - ma uraz stawu skokowego. - Gdyby został użyty fotel K36 to nawet w bardzo trudnych sytuacjach jest to sprzęt ratujący życie, a nie łamiący kości - mówi Wojciech Łuczak z magazynu "Raport - Wojsko, Technika, Obronność".
Ale piloci i eksperci wciąż podkreślają, że to tylko analizy robione na podstawie skąpych informacji, które podaje resort obrony.
Resort obrony w informacyjnym chaosie
Tym bardziej, że do tej pory ze strony resortu pojawiała się wiele rozbieżnych informacji. Początkowo mówiono, że pilot się katapultował. Później były wątpliwości co czasu poszukiwania pilota.
- Jest duży chaos jeśli chodzi o informacje monowskie. Jeżeli MON czegoś nie wie niech mówi, że nie wie. A najgorsze jest taka, kiedy MON robi wrażenie, że ma wiarygodną wiedzę po czym po chwili musi to prostować - komentuje Janusz Zemke, były wiceszef resortu obrony i eurodeputowany SLD.
W dniu katastrofy MiG-a szefa MON nie było w kraju. W środę Antonii Macierewicz pytany o rozbieżne informacje płynące z jego ministerstwa powiedział, że do nich się odniesie. Kiedy? Nie wiadomo.
Autor: Dariusz Prosiecki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN