Od nowego roku w wielu polskich szpitalach może zabraknąć lekarzy. Medycy, a wśród nich również rezydenci, mają dość i nie chcą mnożyć dyżurów. Minister zdrowia oczekuje, że dyrektorzy placówek medycznych sobie poradzą sobie z kadrowym kryzysem i zapewnia, że są na to sposoby.
To już pewne. Od poniedziałku dla pacjentów Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego Nr 1 w Rzeszowie drzwi będą zamknięte. O konsekwencjach tego, że lekarze rezydenci nie chcą pracować ponad swoje siły, pacjenci mogli przeczytać na drzwiach placówki. Opieki zdrowotnej w styczniu nie będzie tam także w nocy i święta.
- Jestem zmartwiona. Tak, jak chyba większość pacjentów. Obawiają się, że będą musieli krążyć i szukać opieki lekarskiej - podkreśla Natasza Zając-Olszewska, pacjentka rzeszowskiego szpitala.
- Utrudni bardzo, szczególnie w takich dniach świątecznych. Uważam, że rząd powinien dogadać się z lekarzami - dodaje Krzysztof Krupa, inny pacjent.
Minister zdrowia: powodem problemów są sami lekarze
W nowy rok z obawą i niepewnością, że pełną opiekę pacjentom uda się zapewnić tylko do połowy stycznia, wchodzi kilkadziesiąt placówek w całym kraju. Ponad 4,2 tysiące medyków w kilkudziesięciu miastach powiedziało "nie" pracy dłuższej niż 48 godzin tygodniowo.
- Minister mówi, że problem jest marginalny. Tymczasem z całego kraju napływają do nas informacje o tym, że pacjenci mają utrudniony dostęp do opieki zdrowotnej. Że lekarze są zastraszani, zmuszani do brania dodatkowych dyżurów - wskazuje Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
- To nie minister zdrowia wprowadza te nowe zasady tylko lekarze, którzy odmawiają pracy w trybie, jaki dotychczas był możliwy. Są odpowiedzialni za te problemy, z którymi musimy w tej chwili się zmierzyć - odpowiada jednak Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia. - System zmianowy albo praca w systemie równoważnym pozwalają na to, aby pokryć wszystkie godziny opieką lekarską tak, żeby pacjenci byli bezpieczni - dodaje.
"To duże ryzyko"
12-godzinne dyżury w systemie zmianowym już wprowadził dyrektor największego szpitala psychiatrycznego w Polsce. Czy to rozwiąże problemy placówki w Choroszczy okaże się w najbliższych dniach. Druga propozycja ministra, czyli praca w systemie równoważnym, to dyżur jednocześnie na kilku oddziałach. A to - zdaniem dyrektorów - szpitali może zakończyć się tragedią.
- Ja sobie trochę nie wyobrażam lekarza prowadzącego oddział, gdzie ma jakieś ciężkie stany i raptem jest wzywany na inny oddział albo dajmy na to na izbę przyjęć. A w międzyczasie - odpukać - pacjent schodzi - obawia się Tomasz Goździkiewicz z Samodzielnego Publicznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Choroszczy.
- To jest za duże ryzyko. Szczególnie za takie pieniądze żaden lekarz nie pozwoli sobie na to. Ja nawet nie wystąpię z taką propozycją - dodaje prof. Anna Wasilewska, dyrektor Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Posłowie Platformy Obywatelskiej na środę zwołują specjalne posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia. Wzywają ministra Radziwiłła, aby ten pokazał swój plan na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia.
- To będą szkody dla pacjenta, bo brak lekarzy na oddziałach to w konsekwencji zamykanie tych oddziałów - ocenia Sławomir Neumann, szef klubu PO i były wiceminister zdrowia.
Emocje studzi poseł PiS Jacek Sasin: - Lekarze czy lekarze rezydencji muszą to również zrozumieć. Jest w tej chwili okres, kiedy my będziemy dochodzić do pewnych satysfakcjonujących ich rozwiązań.
Lekarze rezydenci wciąż apelują o spotkanie. Teraz z nowym premierem - Mateuszem Morawieckim.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24