Nauczycielka z Warszawy miała otrzymać w najbliższy piątek drugą dawkę szczepionki przeciw COVID-19, ale termin jej podania został przełożony. Kobieta jest zaniepokojona, bo to oznacza, że minie rekomendowany czas 12 tygodni na jej podanie. Szpital tłumaczy, że wynika to z opóźnienia w dostawie szczepionek AstraZeneki.
Pani Jadwiga Skalska jest nauczycielką i razem z całą grupą zawodową w marcu została zaszczepiona pierwszą dawką szczepionki na COVID-19 firmy AstraZeneca.
Drugą dawkę preparatu miała przyjąć w piątek, ale dostanie ją dopiero 8 czerwca, czyli 13 tygodni po pierwszym szczepieniu, a to oznacza, że tydzień po maksymalnym terminie zastrzeżonym przez producenta.
- Dostałam telefon, że, niestety, mnie nie zaszczepią drugą dawką, ponieważ nie mają szczepionek - wyjaśnia pani Jadwiga. - Chciałabym drugą dawkę przyjąć, żeby mieć pewność, że ta odporność jest taka 90-kilka-procentowa, a nikt mi nie umie odpowiedzieć, jaka ona będzie, jak się zaszczepię w 13. tygodniu, a także, czy ona w ogóle będzie - dodaje nauczycielka.
Pani Jadwiga oraz inni nauczyciele z warszawskiego Bemowa zostali zaszczepieni pierwszą dawką w Szpitalu Wolskim.
- Ten problem dotyczy kilkuset osób, które mamy w planie zaszczepienia drugą dawką. Przyczyna problemu leży w braku dostarczenia szczepionek AstraZeneki - przyznaje Adam Buczkowski, rzecznik Szpitala Wolskiego w Warszawie.
Szpital tłumaczy, że nie można też tak dużej grupy niezaszczepionych osób przesunąć do innych punktów szczepień.
Doktor Paweł Grzesiowski twierdzi, że to opóźnienie nie jest zalecane, ale nie powinno być szkodliwe. - Te 4-5 dni po terminie, czy przed terminem, nie stanowią istotnego zaburzenia całego cyklu szczepień - wyjaśnia ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw pandemii COVID-19.
Rząd chce usprawnić proces
Podobne problemy z nagłym i nieoczekiwanym brakiem szczepionek są w różnych miejscach Polski. W Bielsku-Białej w ostatni poniedziałek z systemu wypadło nagle 600 dawek preparatu.
- Ludzie biorą wolne, przyjeżdżają na szczepionkę, a całują klamkę. Zero odpowiedzialności, nikt nie powie, co się dzieje - mówi jedna z pacjentek.
Szczepionek brakuje też w Nysie, gdzie punkt szczepień zamknięto na cały tydzień. Z kolei punkt w Tychach działa na podstawie rytmu dostaw, które docierają lub nie.
- Znów nie ma szczepionek, ta sytuacja powtarza się po raz kolejny. Dziś nieco ponad 2900 osób, które miały być zaszczepione, nie będą zaszczepione w miejskich punktach - mówi Maciej Gramatyka, wiceprezydent Tychów.
Tymczasem w Szczecinie szczepionki AstraZeneki czekają na chętnych. - Mamy codziennie około 400 miejsc otwartych dla pacjentów na te szczepionki, natomiast grupa pacjentów szczepiących się jest zdecydowanie mniejsza - wyjaśnia Małgorzata Szkup z punktu szczepień powszechnych w Szczecinie.
Rząd tłumaczy, że lokalne braki szczepionek to nie tylko wynik opóźnień w dostawach szczepionek, ale też działań samych punktów szczepień, które oferowały szczepionki, choć ich nie miały.
"Niestety, niektóre punkty oferowały pacjentom terminy bez gwarancji dostarczenia szczepionek. Teraz to właśnie te punkty są zmuszone przekładać terminy szczepień pacjentów" - przekazał Michał Kuczmierowski, prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.
Rząd, by usprawnić proces, zapowiada ułatwienia w tak zwanej turystyce szczepionkowej.
- Od 1 lipca szczepienia drugą dawką będą odbywały się w dowolnym punkcie. Każdy, kto zaszczepił się pierwszą dawką, będzie mógł znaleźć sobie termin w dowolnym innym punkcie i się zaszczepić drugą dawką - poinformował we wtorek na konferencji prasowej pełnomocnik rządu do spraw szczepień Michał Dworczyk.
Szczepienia na COVID-19 - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24